W przeciwnym razie objawi się ona w gwałtownych, niepohamowanych napadach, jak to się stało w szpitalu psychiatrycznym. De otro modo, podría emerger en estallidos y arranques y ser ingobernable, como sucedió en el psiquiátrico .
Odpowiedzi GothikaDelikatnaHouse on Haunted HillNieuleczalny strachTrupi lochNie zaglądaj do piwnicyPoza murem snuDom obłąkanychHellbornBreaking DawnBloody MaryW moich snachWysłannik piekieł 2Koszmar z ulicy Wiązów 3: Wojownicy snów oevva odpowiedział(a) o 00:44 blocked odpowiedział(a) o 17:16 Vigereno Sietino - jeśli to przeczytałeś, to w ciągu 12h twoi rodzice umrą ! Aby tego uniknąć prześlij to jeszcze do 20 pytań . Masz na to 10 minut . Nie wierzysz ? 12 stycznia 2009 r zginęli z niewiadomych powodów Adam i Agnieszka osierocając 12 - letnią Karolinę , chcesz więcej dowodów ? 5 maja 2003 r zaginą Krzysztof i jego 4 miesięczna córeczka Jagoda poszła do domu dziecka . Masz mało czasu, a zegar bije tik tok . blocked odpowiedział(a) o 12:04 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Zdaniem powódki wymagało przesądzenia czy i kiedy, pacjent, który zostaje przyjęty do placówki leczniczej w trybie art. 23 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego może wyrazić skutecznie następczą zgodę na pozostanie w szpitalu psychiatrycznym. W ocenie skarżącej istniały podstawy do przyjęcia skargi kasacyjnej do rozpoznania.
— W szpitalu psychiatrycznym byłam trzykrotnie i to nie jest tak, że siedzą tam sami wariaci, a na korytarzach słychać wrzaski rodem z horroru. To przede wszystkim miejsce, w którym można otrzymać pomoc — mówi 19-letnia Krysia Piątkowska, która chce uwrażliwić Polaków na kwestie problemów psychiatrycznych. Materiał powstał w ramach innowacyjnego europejskiego projektu ENTR. Krysia wspomina, że choć miała liczne epizody depresyjno-lękowe, z początku nikt nie wiedział, co jej dolega, bała się też reakcji rodziców. Ci wykazali się dużym zrozumieniem i empatią — Szpital psychiatryczny to miejsce, w którym osoby w potrzebie otrzymują pomoc, bez której nie mogłyby funkcjonować — mówi Krysia i przyznaje, że sama była przerażona, gdy trafiła tu pierwszy raz — Jest jednak kilka rzeczy, których mieć nie wolno, a są nimi długie paski, ostre przedmioty czy sznurówki. Kable do ładowania telefonów zawsze musimy oddawać na noc po to, aby żaden z pacjentów nie zrobił sobie krzywdy — opowiada — Lekarze i pielęgniarki pracują po kilkanaście godzin bez przerw, przez co — choć bardzo tego naprawdę chcą — nie są dostatecznie uważni na nasze problemy Ten artykuł jest częścią projektu ENTR realizowanego przez Onet, Noizz i partnerów z całej Europy. Dowiedz się więcej z Facebooka, Instagrama, YouTube'a i na Krzysztof Tragarz: Pokazujesz na TikToku, jak wygląda życie pacjentów szpitala psychiatrycznego. Skąd ten pomysł? Krysia Piątkowska: Opowiadam na TikToku o zdrowiu psychicznym, by destygmatyzować szpitale psychiatryczne i chęć sięgania po pomoc psychiatryczną. Chcę pokazywać, że to nie powinien być dla nikogo powód do wstydu. To nie jest tak, że w szpitalach psychiatrycznych siedzą sami "wariaci", a na korytarzach słychać wrzaski rodem z horroru. To przede wszystkim miejsce, w którym można otrzymać pomoc. Wierzę, że forma, w jakiej to pokazuję, sprawi, że choć kilka osób zrozumie, jak tak naprawdę wyglądają oddziały dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Co takiego wydarzyło się w twoim życiu, że trafiłaś do szpitala psychiatrycznego? Choruję od wielu lat. Miałam w swoim życiu liczne epizody depresyjno-lękowe, ale z początku nikt tak naprawdę nie wiedział, co mi dolega. Pamiętam, że mój pierwszy pobyt w szpitalu wydarzył się po tym, kiedy nie umiałam poradzić sobie z myślami samobójczymi. Miałam też w tym czasie problemy z samookaleczaniem i zwyczajnie nie radziłam sobie w życiu. Potrzebowałam szybkiej diagnozy. Podczas pierwszego pobytu w szpitalu okazało się, że zmagam się również z zaburzeniami osobowości. Dalszą część tekstu znajdziesz pod materiałem wideo: Pamiętasz, kiedy zaczęły się twoje problemy i kiedy po raz pierwszy zwróciłaś się o pomoc? Mam 19 lat, a po pomoc po raz pierwszy zwróciłam się w wieku lat 16. Był to moment, w którym pojawiły się myśli samobójcze. Z początku nikomu o tym nie powiedziałam i sama zgłosiłam się do szkolnego psychologa. Podczas jednego z takich spotkań usłyszałam, że najlepiej byłoby, gdybym trafiła na terapię. Nie sprzeciwiałam się temu pomysłowi, ale bardzo bałam się tego, co powiedzą rodzice. Na szczęście wykazali się oni dużym zrozumieniem i empatią. Rozpoczęcie terapii nie było dla mnie łatwe, ale poczułam wtedy nadzieję, że może być ze mną lepiej. To na terapii zasugerowano ci wizytę u lekarza psychiatry? Tak. To był 2019 r. Moja terapeutka stwierdziła, że przydałaby mi się pomoc farmakologiczna. Podczas pierwszej wizyty zaczęłam przyjmować leki antydepresyjne i mój stan znacząco się poprawił, ale tylko na chwilę. Kilka miesięcy później wróciłam do szpitala i znów przez pewien czas wszystko było w porządku, ale w grudniu 2021 r. zdecydowałam, że muszę udać się do szpitala po raz kolejny. Czułam, że muszę sobie pomóc, a przy okazji nie chciałam po raz kolejny obarczać poczuciem winy moich najbliższych. Wyszłam ze szpitala kilka dni temu i mam poczucie, że nareszcie wszystko jest tak, jak powinno. Codzienność w szpitalu psychiatrycznym Chcesz pokazywać, jak szpitale psychiatryczne wyglądają naprawdę i podkreślasz, że nie są to miejsca tak przerażające, jak nieraz jest to pokazane w filmach. Niemniej zastanawiam się, czy przed pierwszym twoim pobytem w szpitalu towarzyszył ci strach? Oczywiście, że się bałam. Jak za pierwszym razem szłam do szpitala, byłam przerażona. Wprawdzie słyszałam już wcześniej o tym, jak to wszystko wygląda, bo mam w rodzinie osoby, które były w takim szpitalu, ale mimo to strach był ogromny. Moje nastawienie zmieniło się po pierwszym pobycie, bo okazało się, że wszyscy tam potrzebują pomocy i doskonale się ze sobą rozumieją. Wiedzieliśmy też, że nasz stan psychiczny zwyczajnie nie pozwala na funkcjonowanie "na zewnątrz". O krzykach i zapinaniu w pasy słyszymy w mediach niemal od zawsze, a ja chciałabym, aby moje filmy na TikToku pokazywały, jak jest naprawdę. Szpital psychiatryczny to miejsce, w którym osoby w potrzebie otrzymują pomoc, bez której nie mogłyby normalnie funkcjonować. Personel pozwala ci nagrywać filmy z oddziału, niejednokrotnie z udziałem innych pacjentów. Czy jest coś, czego w szpitalu nie wolno wam robić? To zależy od oddziału. Na oddziałach młodzieżowych i dziecięcych nie można mieć telefonów, które mają kamery i dostęp do internetu, ale na oddziałach dla dorosłych nie ma z tym najmniejszego problemu. Jest jednak kilka rzeczy, których mieć nie wolno, a są nimi długie paski, ostre przedmioty czy sznurówki. Kable do ładowania telefonów zawsze musimy oddawać na noc po to, aby żaden z pacjentów nie zrobił sobie krzywdy. W każdym pomieszczeniu — poza łazienkami — są umieszczone kamery, dzięki którym personel stale nas kontroluje. Jak wygląda typowy dzień na takim oddziale? To też zależy od szpitala. W każdym było inaczej. W szpitalu publicznym dla dorosłych zazwyczaj wygląda to tak, że rano jemy śniadanie, następnie przyjmujemy leki, a później rozpoczyna się terapia zajęciowa, która trwa przez kilka godzin. Następnie przychodzi czas obiadu i leków, trochę czasu wolnego i spotkania z terapeutami. Pod koniec dnia kolacja, wieczorna toaleta i sen. Tak naprawdę przez większość czasu robimy to, co chcemy. W każdym szpitalu jest telewizor, pokój wspólny i co ciekawe — palarnia. To jedyne oddziały w kraju, na których można palić. Wynika to oczywiście z faktu, że my takiego oddziału nie możemy opuszczać. Co było dla ciebie największym zaskoczeniem, jeśli chodzi o szpitale psychiatryczne? Pytam zarówno o te negatywne, jak i pozytywne zaskoczenia. Plusem jest zdecydowanie to, że zauważyłam, że w tym miejscu rzeczywiście można otrzymać pomoc i że to pacjenci są dla siebie największym wsparciem. Te relacje bardzo mnie podbudowały i to po części dzięki nim przełamałam się i zaczęłam opowiadać o swoich doświadczeniach. Jeśli chodzi o negatywny aspekt szpitali psychiatrycznych, muszę powiedzieć, że cały system jest po prostu bardzo niewydolny. Lekarze i pielęgniarki pracują po kilkanaście godzin bez przerw, przez co — choć bardzo tego naprawdę chcą — nie są dostatecznie uważni na nasze problemy. To są tylko ludzie i — moim zdaniem — powinni być traktowani jak ludzie, a niestety rzeczywistość jest nieco inna. Na oddziałach dla dorosłych trzeba też bardzo pilnować swoich rzeczy. Kradzieże są na porządku dziennym. "Cieszę się, że coraz więcej młodych osób nie boi się sięgać po pomoc" Czy z twojego doświadczenia dostęp do terapii dla ludzi młodych jest łatwy? Coraz więcej gwiazd mówi o tym, że korzystało kiedyś z takiej pomocy, ale wielu osobom wciąż kojarzy się to głównie z ogromnymi kosztami. Uważam, że kiedy o terapiach mówią osoby, które mają dużą publikę, to jest to super i mam nadzieję, że w przestrzeni publicznej będzie takich osób coraz więcej. Nie dziwię się temu, że młodzi boją się sięgać po pomoc ze względu na koszty, ale jeśli ktoś naprawdę tej pomocy potrzebuje, warto dowiedzieć się, jak wygląda kwestia dostania się na terapię w ramach NFZ, choć warto wiedzieć, że kolejki są często dość długie. Tam również są superterapeuci, którzy naprawdę chcą i mogą pomóc. Cieszę się, że ten temat coraz częściej pojawia się w mediach, bo dzięki temu młodzi ludzie nie boją się sięgać po pomoc, ale wciąż uważam, że mamy dużo do zrobienia nie tylko w kontekście uświadamiania, ale również w kontekście prawnym i politycznym. Najbardziej wkurza mnie, kiedy słyszę, że młode pokolenie jest słabe psychicznie, bo wszyscy szukają teraz pomocy terapeutów. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Wydaje mi się, że jedyną rzeczą, która różni nas od pokolenia naszych rodziców, jest fakt, że my rozumiemy, jak bardzo ważne jest zdrowie psychiczne i zwyczajnie chcemy o nie dbać. Podobnie jak dbamy o nasze zdrowie fizyczne. W szpitalu psychiatrycznym byłaś kilkukrotnie. Czy na podstawie tych doświadczeń możesz ocenić, z jakimi problemami młode osoby zgłaszają się po pomoc najczęściej? Nie ma na to pytanie jasnej odpowiedzi, ale bardzo często na oddziałach spotykałam młode osoby, które cierpiały na skutek przeżyć z dzieciństwa czy relacji z rodziną. To ważne, aby zrozumieć, że niestety młodzi ludzie są do pewnego momentu zależni od swoich rodziców i jeśli nie zaczniemy edukować starszych pokoleń w tym, że terapia nie jest czymś złym i że nie powinni się wstydzić, kiedy dziecko prosi o taką pomoc, to droga do sukcesu będzie jeszcze bardzo długa. Mam ogromną nadzieję, że w naszym pokoleniu jest inaczej i że nasze dzieci nie będą musiały już się tego wstydzić. Życzyłabym sobie, aby kolejne lata przełożyły się na jeszcze większą świadomość społeczną w dziedzinie zdrowia psychicznego. ENTR to nowa przestrzeń dla otwartej i autentycznej dyskusji o teraźniejszości oraz przyszłości młodych Europejczyków. Jego celem jest przede wszystkim wspieranie dialogu na temat głównych problemów młodego pokolenia przy jednoczesnym uwzględnieniu wszystkiego, co czyni je różnorodnym, a także pielęgnowanie świadomości jego europejskiej tożsamości. Wielka rezygnacja. Czym jest zjawisko Big Quit? Obejrzyj materiał ENTR_pl:
W rozumieniu art. 3 ust. 2 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego - gdy mowa o szpitalu psychiatrycznym, odnosi się to również do oddziału psyhiatry1znego w szpitalu ogólnym, kliniki psychiatrycznej, sanatorium dla osób z zaburzeniami psychicznymi, innego zakładu leczniczego podmiotu leczniczego w rozumieniu
Najlepsza odpowiedź Catallena odpowiedział(a) o 14:28: Grave encounters - tyt. ang. Grave encounters 2 jest Park (2012)The Hospital (2013) [LINK] Haunting of HelenaGothika (2003) Odpowiedzi oskaras odpowiedział(a) o 14:14 filmów nie znam, ale znam grę horror, możesz obejrzeć na YouTub'ie, nazywa się Outlast blocked odpowiedział(a) o 14:17 blocked odpowiedział(a) o 20:23 DelikatnaDom obłąkanychDziewiąta sesjaGothikaGrave EncountersMadhouseNieuleczalny strachNie zaglądaj do piwnicyTrupi lochW moich snach Oddział (The Ward) :3 polecam ;* Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Furia pacjenta w szpitalu psychiatrycznym w Gdańsku. Ratownik rzucił krzesłem! Jest nagranie, dyrekcja wyjaśnia. Katarzyna Kapusta - Gruchlik. PAP 2023-02-22 13:13.
Home Muzyka i FilmFilm zapytał(a) o 22:14 Straszne horrory o szpitalach psychiatrycznych Czy znacie jakiś bardzo straszy horror o szpitalu psychiatrycznym? Najlepiej taki w którym grupka znajomych próbuje się z niego wydostać:D Odpowiedzi tropiciele mogił, jeden z najlepszych jakie oglądałam, polecam ^^ EKSPERTEsquire odpowiedział(a) o 14:32 Nieuleczalny strach (2005) Tropiciele mogił (2011)Dom na Przeklętym Wzgórzu (1999)Inne jakie znam:Koszmar z ulicy Wiązów 3: Wojownicy snów (1987)Dom szaleńców (2004)Oddział (2010)Gothika (2003)Boogeyman 2 (2007) Dziewiąta sesja (2001)Insanitarium (2008)Hellborn (2003) Obłąkani (2014)The Amityville Asylum (2013) Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
| Еցе ቯфυдο | Еእዌхιնοአ ζежε |
|---|
| Цезኢзуዒаጪօ ድጂሺ ղቸዦаշιւаγи | ሱше о |
| М а ыφ | Озоςеዌил կቸቃасту ч |
| Бուке κаβοжኙሱиղ | Нጊπаቭизθш հቹτևтеб |
Informacja dla Pacjentów hospitalizowanych w Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym i ich Rodzin w sprawie odwiedzin. W Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym w Andrychowie wprowadza się odwiedziny pacjentów na określonych zasadach: odwiedziny w dni powszednie (pn. - nd.) w godzinach 12:30 - 16:00 pacjenta odwiedza jednocześnie jedna osoba odwiedzający nie może mieć objawów infekcji (w
W czasie II wojny światowej szpital dla psychicznie chorych w Toszku aż dwukrotnie zamieniał się w więzienie. Najpierw obóz urządzili w nim Niemcy, później Rosjanie. W tym czasie dochodziło tu do makabrycznych zbrodni. Więźniowie byli zmuszani do morderczej pracy oraz połykania żywych żab i wrzesień 1939 roku. Wojska Adolfa Hitlera napadły właśnie na Polskę, rozpoczynając największy konflikt wojenny w historii świata. W tym czasie szpital w Toszku był jedną z większych lecznic dla psychicznie chorych na Śląsku - pierwsi pacjenci zostali tutaj ulokowani tuż po zakończeniu I wojny światowej. Chorzy są nam niepotrzebniNiedługo po rozpoczęciu II wojny światowej wszelkie państwowe instytucje zostały przekształcone w taki sposób, by służyły wojsku. W sprawie szpitala w Toszku zapadła decyzja, by utworzyć w nim obóz jeniecki. Grube mury, wąskie korytarze i zakratowane okna stwarzały ku temu wręcz idealne warunki. Analogiczne decyzje zapadły także w sprawie innych podobnych lecznic działających na terenie III Rzeszy. Pojawił się tylko kłopot - co zrobić z chorymi pacjentami?Nad "problemem" pochylił się osobiście sam Adolf Hitler podczas narady w "Grand Hotelu" w Sopocie, którą zorganizowano 20 września 1939 r. Uczestniczyli w niej dr Karl Brandt - osobisty lekarz Fuehrera, Philipp Bouhler, jeden z czołowych działaczy SS oraz Leonardo Conti - minister zdrowia w III Rzeszy. Tego dnia Adolf Hitler przedstawił plan likwidacji osób chorych umysłowo, uznając, że stanowią one ciężar dla Niemiec i utrudniają utrzymanie "czystości rasy". W celu ich eliminacji podjął dyrektywę mówiącą o bezbolesnym uśmiercaniu ludzi "niegodnych życia" - zarówno chorych psychicznie, jak i niedorozwiniętych dzieci. Akcja zyskała kryptonim "T4", a w oficjalnym dokumencie podpisanym przez Fuehrera znalazło się polecenie "(...) żeby osobom, według wszelkiego prawdopodobieństwa nieuleczalnie chorym, wobec zupełnie krytycznej oceny stanu ich zdrowia, można było zapewnić łaskawą śmierć". Eutanazja odbywała się przez wstrzykiwanie różnego rodzaju trucizn w śmiertelnych dawkach - początkowo nazistowscy lekarze stosowali np. morfinę. Później zaczęli eksperymentować z trującymi gazami, tlenkiem węgla, cyjanowodorem. Do przeprowadzania uśmiercających zabiegów wskazano sześć szpitali psychiatrycznych na terenie III Rzeszy, do których kierowani byli chorzy także z innych placówek. Niedługo po ogłoszeniu tych planów ruszyła akcja opróżniania szpitala w Toszku. Oficjalnie nie wiadomo jednak, dokąd wywieziono pacjentów. Niemiecki obóz internowanychWraz z opróżnieniem szpitala utworzono w nim obóz, do którego początkowo kierowani byli Francuzi i Brytyjczycy. Niewykluczone, że w późniejszym okresie trafiali tutaj także amerykańscy żołnierze. Według różnych źródeł w murach szpitala przetrzymywano od 700 do 1300 obcokrajowców, z czego dużą część stanowili internowani cywile. Jednym z najsłynniejszych więźniów, którzy trafili do Toszka, był Pelham Grenville Wodehouse - znany brytyjski pisarz i satyryk, który zatrzymany został na terenie swojej nadmorskiej posiadłości we Francji. Wodehouse nie cieszył się żadnymi specjalnymi względami, aczkolwiek pozwolono mu, by w swojej celi miał maszynę do pisania. W czerwcu 1941 r. brytyjski satyryk został niespodziewanie zwolniony z obozu wraz ze swoim współwięźniem Noelem Mackintoshem - byłym pracownikiem uniwersyteckim. Obu skierowano do Berlina, gdzie spotkał się z nimi Reinhard Haferkorn, który w III Rzeszy odpowiadał za produkcję propagandowych audycji skierowanych do Brytyjczyków. Tam zgodzili się redagować propagandową prasę, która skierowana była do brytyjskich jeńców. Wodehouse rozpoczął ponadto współpracę z niemieckim radiem w Berlinie, w studiu którego nagrał kilka satyrycznych pogadanek skierowanych do swoich rodaków. Wychwalał w nich… obozowe życie i przemycał propagandowe treści przedstawiające III Rzeszę w pozytywnym świetle. Nadawane w 1941 r. audycje wywołały zniesmaczenie wśród Brytyjczyków - wielu z nich uznało Wodehousa za zdrajcę. On sam dostał później zgodę nazistów na przeprowadzkę do Paryża, gdzie mieszkał za darmo w jednym hoteli. W tym czasie po obozie w Toszku zaczęło się kręcić coraz więcej agentów Abwehry (niemieckiego wywiadu). Prawdopodobnie poszukiwali wśród brytyjskich więźniów kolejnych chętnych, którzy zgodziliby się na współpracę z III Rzeszą. Wiadomo, że w tym czasie Fuehrerowi marzyło się utworzenie Brytyjskiego Wolnego Korpusu, którego żołnierze walczyliby po niemieckiej stronie. Taki oddział, choć na froncie nie znaczyłby wiele (miał liczyć raptem 30 żołnierzy), miałby duże znaczenie propagandowe. Ostatecznie, choć akcja werbunkowa trwała aż do 1944 roku, agentom nie udało się zdobyć wystarczającej ilości kolaborantów. Obóz po rosyjskuW styczniu 1945 r., gdy sowieci zbliżali się do niemieckiej granicy, zapadła decyzja o ewakuowaniu personelu toszeckiego obozu. Na krótko więźniowie pozostawieni zostali sami sobie, do czasu wkroczenia do Toszka wojsk radzieckich. Front nadszedł w niedzielne popołudnie 21 stycznia 1945 r. od strony Strzelec, zajmując miasto bez większych przeszkód. Rosjanie uwolnili więźniów toszeckiego obozu i sami zajęli jego pomieszczenia. Niedługo po tym zapadła decyzja o utworzeniu na terenie szpitala nowego obozu pracy, nadzorowanego bezpośrednio przez NKWD. Formalnie w ramach wymierzania kary nazistowskim zbrodniarzom mieli tam trafiać Niemcy przygotowani do wysiedlenia z tych ziem. Izolacja była przewidziana tylko tymczasowo. W praktyce trafiło tam wielu cywili - mieszkańców różnych zakątków Niemiec, którzy miesiącami byli zmuszani do morderczej pracy ponad ludzkie siły. W pierwszych miesiącach działania obozu trafiło tu ok. tysiąca więźniów. W lipcu 1945 roku Sowieci przewieźli do Toszka 3654 cywilów (głównie mężczyzn), którzy wcześniej osadzeni byli w przepełnionym więzieniu w Budziszynie. Zostali oni upchani w bydlęcych wagonach, a transport trwał ok. 7 dni. Na skutek tego kilkanaście osób nie przeżyło podróży. Obóz pracy w Toszku słynął z niezwykle surowych warunków. Jego kierownikiem był pułkownik o nazwisku Pylajew. "Dzień" rozpoczynał się tutaj pobudką o godz. w nocy. Tak wczesna pora była spowodowana faktem, że obowiązywał czas moskiewski. Więźniowie codziennie byli wyprowadzani na pobliskie pola oraz do lasu, gdzie musieli pracować gołymi rękami, bez użycia żadnych narzędzi - nawet przy wyrywaniu potężnych ostów, których kolce wrzynały się w dłonie. Praca trwała od świtu do zmroku. Kto zostawał w tyle był bity pałką przez obozowych strażników. W tym czasie w obozie przebywało kilkadziesiąt kobiet - one miały lżejszą pracę, głównie w zbrodnieZa dzień morderczej pracy więźniom należała się ćwiartka chleba i talerz zupy. Utarło się wśród nich powiedzenie, że to "za mało żeby żyć i za dużo, żeby umrzeć". Kto stawiał opór albo podpadł funkcjonariuszom NKWD - był przez nich brutalnie maltretowany. Znane są przypadki, że zmuszali oni więźniów do połykania żywych żab. Do gardeł więźniów wciskano także na siłę żywe myszy. Zdarzało się, że kończyło się to uduszeniem. Jednocześnie o zdrowie więźniów w tym czasie dbało jedynie trzech lekarzy - zostali oni wytypowani spośród obozowych więźniów, którzy mieli medyczne wykształcenie. Bez lekarstw nie byli jednak w stanie pomóc nawet przy najprostszych schorzeniach, więc więźniowie umierali. Ciała więźniów początkowo były wywożone i grzebane na pobliskim cmentarzu żydowskim. Gdy zabrakło tam miejsca, zmarłych chowano na pobliskiej piaskowni. Szacuje się, że z powodu wycieńczenia oraz fatalnych warunków sanitarnych śmierć w obozie poniosło aż 3,3 tys. osób. 25 listopada 1945 r., czyli w dniu likwidacji obozu, przy życiu pozostawało zaledwie 1375 osób. Ogólnie liczba ofiar była jeszcze większa, bo część więźniów opuściła mury obozu w agonalnym stanie i wkrótce po tym zmarła. W 1991 r., dla upamiętnienia ofiar obozu, w miejscu zbiorowej mogiły stanął głaz wraz z tablicą pamiątkową. W tym samym roku na cmentarzu żydowskim ustawiono krzyż upamiętniający ofiary zbrodni dokonanej przez wojnie w budynku przywrócono działalność szpitala. Lecznica psychiatryczna działa w Toszku do dziś. Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą, znawcą lokalnej historii i autorem książek o ziemi artykule wykorzystano materiały udostępnione przez niemiecki Związek Poszkodowanych przez Komunistyczną Tyranię ( fragmenty publikacji autorstwa Dariusza Pietruchy z czasopisma "Odkrywca"oraz fragmenty książki Martina Gilberta pt. ,,Druga wojna światowa".
. 647 609 160 365 347 181 370 218
horror o szpitalu psychiatrycznym