Julian Kornhauser jest wybitnym polskim poetą, prozaikiem i eseistą, który w czasach PRL-u angażował się w działalność opozycyjną. Po 1989 r. praktycznie się na ten temat nie wypowiada
Żydowsko-amerykańska "konferencja bliskowschodnia" zorganizowana w Warszawie za polskie pieniądze to kolejny przykład bezwstydnej antypolskiej lokajszczyzny reżimu PiS wobec światowego żydostwa. Przybrzózkowi patrioci, których polityczną dewizę jest służba "panu swemu" żydowskiemu (jak do "poetycko" sformułował mentor (p)rezydenta Dudy, Julian Kornhauser - "Wiersz o zabiciu doktora Kahane"), tym razem wsparli izraelskie działania, mające doprowadzić do wojny z Iranem. Powód jest prosty: Iran to najważniejszy bastion normalności na Bliskim Wschodzie, nowoczesne, silne państwo, które nie tylko nie ulega izraelskiemu terrorowi, ale wspiera w regionie mordowanych przez Żydów Palestyńczyków i Syryjczyków. Kraj ten zwalcza również, nad wyraz skutecznie, islamski ekstremizm terrorystyczny, w dużej części finansowany i wspierany właśnie przez Izrael, który w ten sposób tworzy sobie alibi dla własnej polityki ludobójstwa. Budowanie frontu antyirańskiego z udziałem Polski jest nie tylko polityczną zbrodnią, ale i moralnym zaprzaństwem. Persowie bowiem to wypróbowany przyjaciel Polski i Polaków, czego najlepszym przykładem jest pomoc, jakiej udzielali nam w okresie II wojny światowej. W opinii większości naszych rodaków (i to różnych proweniencji ideowych) działalność PiS zasługuje w tej materii na całkowite potępienie. Nic więc dziwnego, że w obawie przed protestami reżim na czas "szczytu" wprowadził w stolicy Stan Antyterrorystyczny ALFA, ograniczający tzw. prawa obywatelskie. Mimo tego, aktywiści warszawskiego oddziału NOP kontrowali konferencję - z banerami i ulotkami pojawili się przy Zamku Królewskim (miejsce rozpoczęcia żydowskiego sabatu), pod siedzibą (p)rezydenta Dudy, przy pomniku Zimnego Lecha (gorącego miłośnika jedwabnych jarmułek), czy pod ambasadą amerykańską. Tym razem obyło się bez aresztowań, choć oczywiście nacjonaliści byli zatrzymywani i spisywani przez milicję. Przypomnijmy nasze niezmienne od lat stanowisko w sprawie Iranu: Od dłuższego czasu jesteśmy świadkami zmasowanej nagonki propagandowej – także w polskich mediach – przeciwko Iranowi. W sposób widoczny społeczeństwa przygotowywane są do kolejnej wojny, którą zaserwować pragną światu Stany Zjednoczone, powodowane przez Izrael. Narodowe Odrodzenie Polski, od zawsze kierujące się zasadą wolności, w sposób zdecydowany sprzeciwia się włączaniu naszego kraju w kolejny bandycki konflikt zbrojny, inspirowany przez antyludzki, ludobójczy syjonizm. To nie Iran stanowi zagrożenie dla pokoju w świecie, lecz dwie bandyckie organizacje przestępcze: Stany Zjednoczone i Izrael. Ewentualna wojna jest nie tylko moralnie zła, ale w dodatku szkodzi interesom polskim. Polacy są zainteresowani rozwojem i współpracą, a nie destrukcją i zniszczeniem. Nie zamierzamy ginąć w kolejnej wojnie w imię szaleńczej polityki Stanów Zjednoczonych i Izraela oraz międzynarodowych koncernów, tak jak ma to miejsce w Afganistanie, a wcześniej w Iraku. (…) To prawda, że w chwili obecnej Polacy są zakładnikami we własnym kraju. Nie mamy niezależnego rządu, nie prowadzimy niezależnej polityki wewnętrznej i zewnętrznej. Ale możemy głośno i stanowczo mobilizować opinię polską do przeciwstawienia się działaniom, w których ofiarami nie będą tylko mordowani przez amerykańsko-izraelskich morderców Irańczycy, ale także Polacy. Wojna z Iranem, to wojna przeciwko Polsce. ( [email protected] Wstąp do NOP – wypełnij formularz rekrutacyjny (kliknij!)

Wiersze dla Agatki. W 2015 roku opublikował obszerny wybór wierszy Tylko błędy są żywe, w 2016 roku ukazały się jego Wiersze zebrane. Kornhauser urodził się w Gliwicach, ale z Krakowem związany jest od czasu studiów, które podjął w roku 1965. Na Uniwersytecie Jagiellońskim ukończył serbistykę i kroatystykę.

Mimo upływu ponad 70 lat trwają spory wokół pogromu Żydów w Kielcach. Zaczynają się od samej terminologii wydarzeń z 4 lipca 1946 r.: pogrom kielecki, tzw. pogrom, mord bandycki, wydarzenia kieleckie, zajścia antyżydowskie, prowokacja. [Artykuł ukazał się w POLITYCE w lipcu 2016 roku] Słownikowa definicja pogromem nazywa zbiorowe, gwałtowne wystąpienia jednej grupy ludności przeciw drugiej, wiążące się z prześladowaniem mniejszości narodowych i religijnych. W ich zakres wchodzą: zabójstwa, gwałty, pobicia, niszczenie dobytku, rabunek. Wydarzenia w Kielcach mieszczą się w definicji pogromu. Grupa atakowana była narodowości żydowskiej i przeciwko niej występowali Polacy (inna grupa ludności). Charakter wydarzeń opisuje przymiotnik „gwałtowny”, a w ich przebiegu znajdujemy rabunek, pobicia, zabójstwa. Terminologia jest tylko jednym z przykładów ilustrujących różnorodność opisów pogromu Żydów w Kielcach. Już w lipcu 1946 r. nie było zgodnej narracji o kieleckiej tragedii; działacze PPR obarczali odpowiedzialnością za nią swoich przeciwników politycznych. Środowiska oskarżane przez komunistów nie miały wątpliwości, że „pogrom był zorganizowany przez bezpiekę”. W PRL o pogromie nie pamiętano. Świadkowie żydowscy w większości wyjechali, a ich wspomnienia nie miały szansy na pojawienie się w komunistycznej rzeczywistości. Pamięć polska o pogromie miała charakter indywidualny, ukryty, nieobecny w przestrzeni publicznej. W prasie podziemnej i solidarnościowej ukazały się pojedyncze teksty poświęcone wydarzeniom z lipca 1946 r. Badania naukowców po 1989 r. wniosły wiele nowych ustaleń, mimo to w dalszym ciągu „pewne pytania muszą zostać bez odpowiedzi, gdyż materiał dowodowy nie pozwala formułować takich odpowiedzi w sposób pewny i jednoznaczny”. Takie zdanie zapisano w 2004 r. w uzasadnieniu o umorzeniu śledztwa w sprawie wydarzeń antyżydowskich. Prowadziła je Okręgowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie, która – jak dotąd – miała w największym stopniu dostęp do materiałów dotyczących tej sprawy. Według ustaleń komisji „wydarzenia kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r. miały charakter spontaniczny i zaistniały wskutek nieszczęśliwego zbiegu kilku okoliczności natury historycznej i współczesnej”. Obecnie w historiografii, obok wspomnianej konkluzji śledztwa, istnieje kilka innych wyjaśnień pogromu. Dla części badaczy był on apogeum antysemityzmu po wojnie w Polsce. Dla innych przyczyny, przebieg i skala wydarzeń tylko w części zależały od antyżydowskich postaw Polaków, ważnym czynnikiem było również zachowanie władz. Działania podejmowane przez decydentów komunistycznych w Kielcach tłumaczą tylko antysemityzmem, tym wyjaśniają zarówno ich bierność, jak i aktywność milicjantów, żołnierzy w rabunku, biciu, mordowaniu. Inni postępowanie władz określają mianem prowokacji. Także w tej kwestii istnieją różne interpretacje. Obok twierdzenia, że komuniści sprowokowali pogrom, w innym ujęciu za prowokację uznaje się tylko te podejmowane przez władze działania, które służyły eskalacji wydarzeń. W historiografii istnieją także wyjaśnienia, w których połączono zróżnicowane czynniki: udział wojska i milicji, rabunek, mit mordu rytualnego. W tym przypadku kwestia celowej prowokacji ze strony władz nie jest brana pod uwagę, a antysemityzm jest zbyt wąskim pojęciem dla zrozumienia wydarzeń. Jeszcze inną propozycją badawczą jest wskazanie antysemityzmu i zachowania władz jako zasadniczych przyczyn decydujących o skali, przebiegu kieleckiej tragedii. Pierwsze, pod względem chronologii, zagadnienie, wokół którego pojawiają się wątpliwości, dotyczy zniknięcia 8-letniego Henryka Błaszczyka. 1 lipca 1946 r. chłopiec nie wrócił do domu. Po jego powrocie, trzy dni później, pojawiła się informacja, że był porwany przez Żydów. Złożenie zeznań na komisariacie MO spowodowało rozpoczęcie dochodzenia, wysłanie milicyjnych patroli do budynku na ul. Planty, w którym mieszkali Żydzi, aresztowanie jednego z nich, zbieranie się tłumu. Wątpliwości, które pojawiają się w tym momencie, dotyczą przede wszystkim kilku wersji wydarzeń podawanych przez chłopca, manipulacji wokół jego zeznań spisanych, w czasie trwania pogromu, w budynku WUBP. Dostępny historykom materiał źródłowy pozwala przyjąć, że zniknięcie małego Błaszczyka było spowodowane jego wyjazdem do znajomych rodziny mieszkających w wiosce pod Kielcami. Analiza najwcześniejszych dokumentów wyklucza tezę o zamierzonym przez kogoś przetrzymywaniu chłopca. Co więcej, pierwsze udzielane przez niego wyjaśnienia nie dotyczą Żydów. Odpowiedzialnym za jego porwanie jest „pan”, który otrzymuje narodowość żydowską dopiero w trakcie rozmowy z sąsiadami. Uznanie „pana” za Żyda było także wyborem chłopca, którego jeden z sąsiadów pytał też o „Cyganów”. Przekonanie, że „Żydzi i Cyganie” są odpowiedzialni za porywanie polskich dzieci, nie było wyjątkowe w tużpowojennej rzeczywistości. Niewyjaśnione pozostają jednak kwestie dotyczące interwencji dokonanych w zeznaniach chłopca przez przesłuchującego go funkcjonariusza WUBP. Miało to miejsce już w trakcie trwania pogromu, kiedy Henryk Błaszczyk został przejęty z rąk milicjantów przez UB. Dopiero wtedy pojawiają się kolejne wersje zniknięcia chłopca. W brudnopisie zeznań widać dopiski, sformułowania, których autorem nie mogło być ośmioletnie dziecko. Nie wiemy, dlaczego i w jakim stopniu funkcjonariusze UB tworzyli pośrednie wersje zeznań małego Błaszczyka. Kolejne zagadnienie to antysemityzm. Niektórzy badacze odrzucają zjawisko powojennej wrogości Polaków wobec Żydów. W opisie wydarzeń z 4 lipca 1946 r. koncentrują się na zachowaniu władz, tym tłumaczą przyczyny, przebieg i skalę pogromu. Dla innych badaczy antysemityzm jest kluczem do wyjaśnienia lipcowej tragedii. Jakiej odpowiedzi w tej kwestii udzielają źródła i prowadzone badania? Faktem jest wrogość wobec Żydów po wojnie w Polsce. Różne były jej przyczyny, różne przejawy: niechęć, agresja, także zabójstwa. Źródła jednoznacznie pokazują, że część żydowskich ofiar została zamordowana tylko dlatego, że były Żydami. W tych przypadkach powojenny bandytyzm, bieda, sytuacja polityczna nie wyjaśniają ich śmierci. Kielce nie były wolne od opisywanych zjawisk. One powodowały, że mieszkańcy miasta nie tylko uznali, że Żydzi porwali polskie dziecko, okazali również gotowość do rozprawienia się z nimi. Dokumenty odnotowują zachowania zwykłych ludzi w dniu pogromu: wrogie okrzyki wznoszone przeciwko Żydom, rabunek żydowskiego mienia, udział w biciu, mordowaniu, niezależnie od takich samych działań podejmowanych przez żołnierzy, milicjantów czy funkcjonariuszy UB. Marginalizacja antysemityzmu, wrogości wobec Żydów albo usunięcie tych zjawisk z opisu wydarzeń w Kielcach w żaden sposób nie pozwoli nam zrozumieć tej tragedii. Kolejną sporną sprawą jest zachowanie części władz w dniu pogromu. Najważniejszymi podmiotami są milicja, wojsko i Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, z rozróżnieniem na decydentów i szeregowych funkcjonariuszy. Władze administracyjne i partyjne miasta pojawiają się w czasie wydarzeń, ale możliwość podejmowania przez nie decyzji w ówczesnej rzeczywistości była ograniczona. W lipcu 1946 r. szefem kieleckiego bezpieczeństwa był Władysław Sobczyński. Kontrowersje dotyczące jego osoby wynikają przede wszystkim ze zdumiewającej bierności, jaką zademonstrował w dniu pogromu. Źródła w różny sposób potwierdzają, że istniała możliwość wstrzymania mordowania Żydów przy ul. Planty, gdyby Sobczyński podjął działania. W historiografii brak aktywności kierownika WUBP tłumaczony jest brakiem wykształcenia, zaskoczeniem, antysemityzmem, ale także jest opisywany jako świadoma decyzja podporządkowana celom politycznym. Po 1989 r. dowiedzieliśmy się nieco więcej na temat Sobczyńskiego. Elementem biografii tego przedwojennego komunisty były kursy NKWD na terenie ZSRR, gdzie szkolenie obejmowało zagadnienia wywiadowcze, operacyjne, polityczne. Uznawany był za zdolnego kursanta. Po przerzuceniu do Polski pracował na stanowiskach kierowniczych w urzędach bezpieczeństwa w Rzeszowie i w Kielcach. Dał się poznać jako osoba stanowcza, ordynarna, pozbawiona skrupułów moralnych, niemająca oporu wobec komunistycznych metod rozprawiania się z politycznym przeciwnikiem, korzystająca z przywilejów władzy. Ciążyły na nim oskarżenia o udział w mordowaniu Żydów w czasie wojny, na jego rozkaz rozstrzelano ukraińskich więźniów w Rzeszowie. Aresztowanie i proces po pogromie w Kielcach nie zaszkodziły mu w dalszej karierze w strukturach MBP i MON. W politycznej rzeczywistości, w której poruszał się Sobczyński, nakazane było „tępienie wystąpień antysemickich”, zgodnie z rozkazem wydanym latem 1945 r. przez ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza. Zarządzenie to wyraźnie pokazywało, jak postępować w takich przypadkach. Można stwierdzić, że w lipcu 1946 r. Sobczyński był przygotowany zarówno teoretycznie, jak i praktycznie do podjęcia konkretnych działań w momencie, kiedy doszło do pogromu. Wiedział także, że zjawisko wrogości wobec Żydów było niekiedy instrumentalnie traktowane przez komunistów, np. do dyskredytacji wrogów politycznych. Wszystko to wskazuje, że w sprawie zachowania Sobczyńskiego istnieje obszar dla zróżnicowanej interpretacji. Co do wojska, to w dniu pogromu w Kielcach znajdowała się wystarczająca liczba żołnierzy potrzebnych do uśmierzenia zamieszek. Potwierdzony jest fakt udziału żołnierzy w biciu, rabowaniu i mordowaniu Żydów, niewiele natomiast wiemy o rozkazach wydanych przez dowódców poszczególnych jednostek. Najwcześniejsze relacje żydowskich mieszkańców domu przy ul. Planty pokazują, że gromadzenie się tłumu było spowodowane działaniami podjętymi przez milicję, jednak o rozpoczęciu pogromu zadecydowało przybycie i działania żołnierzy. Niewątpliwie część zachowań wojska miała swoje źródło w antysemityzmie, część wymyka się jednak takiemu wyjaśnieniu: decyzja o rozbrojeniu Żydów, zorganizowany atak na żydowskich mieszkańców domu przy ul. Planty, zastrzelenie przez oficerów przewodniczącego Wojewódzkiego Komitetu Żydów w Kielcach – Seweryna Kahane. Był to mord dokonany z zimną krwią w momencie, kiedy Kahane dzwonił po pomoc. W jednej z relacji mieszkanka domu przy ul. Planty opowiada o żołnierzach, którzy po zrzuceniu mundurów zaczęli strzelać z okien budynku. Osoby stojące na zewnątrz jednoznacznie odbierały to jako atak ze strony Żydów, służący eskalacji wydarzeń. Wątek ten nie został jednak jednoznacznie wyjaśniony. Materiał źródłowy prezentuje mocno zróżnicowaną informację na ten temat, często uwikłaną w postawę obronną, np. raporty autorstwa milicjantów czy wojskowych. W przypadku wojska i działań podejmowanych przez poszczególne jednostki wątpliwości budzi zachowanie dowódców. Z jednej strony znajdujemy w źródłach zapis o nieradzeniu sobie z sytuacją, z drugiej – wydawano konkretne rozkazy. Trudno bowiem przyjąć, że np. rozbrojenie Żydów czy zamordowanie Kahanego były samowolą żołnierzy. W takim scenariuszu bardziej mieszczą się zachowania wykorzystujące sytuację, np. rabunek. Decyzja podjęta przez jednego z dowódców około południa (strzał w górę) wyraźnie pokazała możliwość zapanowania nad tłumem. Należy również odnotować, że w czasie pogromu dwaj najważniejsi decydenci komunikowali się z sobą. Według relacji jednego z pracowników WUBP mjr Sobczyński nie tylko spotkał się z dowodzącym wojskiem płk. Kupszą, byli oni także świadkami pogromowych wydarzeń, na które nie reagowali. Nowy materiał źródłowy pozwala zajrzeć w życiorysy lokalnych dowódców wojskowych. Płk Stanisław Kupsza był doświadczonym oficerem, z 20-letnim stażem. Podobnie ppłk Włodzimierz Dembowski, od marca 1946 r. dowódca Wojsk Bezpieczeństwa Wewnętrznego na terenie województwa kieleckiego. Obaj byli oficerami Armii Czerwonej. W przypadku wojska również istnieje obszar dla zróżnicowanej interpretacji. Wracają pytania o rolę doradców rosyjskich, dowódców Armii Czerwonej. Faktem jest, że to w ich ręku spoczywało kierownictwo najważniejszych jednostek wojskowych w dniu pogromu. Ale wciąż niewiele wiemy np. o Stanisławie Markiewiczu, wojskowym komendancie miasta, którego postać i podejmowane decyzje są znaczące na początku pogromu. Doradcy sowieccy byli obecni także w strukturach kieleckiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Materiał źródłowy wspomina o działaniach doradców i dowódców rosyjskich w czasie pogromu, natomiast nie ma żadnych informacji na ten temat w dokumentach dotyczących zaginięcia małego Błaszczyka, zgłoszenia tego faktu na milicję, decyzji podejmowanych przez kierownictwo MO. Wiele pytań ma swoje źródło w dacie pogromu. Kilka dni wcześniej, 30 czerwca 1946 r., w Polsce odbyło się referendum, które było próbą generalną dla komunistów przed wyborami (czytaj s. 54). Nasilenie represji, powszechne przekonanie o sfałszowaniu wyników wyborów były przyczyną napiętej sytuacji politycznej. W takim momencie pogrom postrzegano jako próbę odciągnięcia uwagi od wydarzeń znaczących dla przyszłości Polski. Tego typu wnioskowanie, zapisane w ówczesnych relacjach, obecne jest także we współczesnej historiografii. Istniejący materiał źródłowy nie pozwala jednak przyjąć tezy o wcześniejszym przygotowaniu pogromu. Możemy stwierdzić, że działania podejmowane przez decydentów w czasie trwania pogromu służyły eskalacji wydarzeń, ale hipotezą jest stwierdzenie, że stała za nimi motywacja polityczna. Wątpliwości i różnorodność interpretacji mają swoje źródło także w tym, że część dokumentów dotyczących pogromu została zniszczona. Jednak i bez tego można przyjąć, że w największym stopniu o przyczynach, przebiegu i skali pogromu decydowały: antysemityzm, wrogość wobec Żydów i zachowanie władz, albo: zachowanie władz i antysemityzm, a także wrogość wobec Żydów. Możemy spierać się o interpretacje wokół wydarzeń z 4 lipca 1946 r., warto jednak pamiętać zdanie, które kończyło pierwszą wydaną w Polsce książkę na ten temat: „pogrom kielecki jest przede wszystkim mordem ponad czterdziestu niewinnych osób”. *** Kielce, 4 lipca 1946 r. • Od 1 lipca ojciec poszukuje 8-letniego Henia Błaszczyka. • Po odnalezieniu chłopca rozchodzi się po mieście plotka o jego porwaniu i uwięzieniu przez Żydów w domu przy ul. Planty 7, gdzie mieścił się tzw. Komitet Żydowski. • Od godz. 9 przed tym domem gromadzi się tłum. Przybywają funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, a następnie wojsko. Wchodzą do budynku, rozbrajają Żydów i strzelają do nich. • Przy ul. Planty 7 Żydzi i ludzie wyglądający na Żydów są atakowani, zabijani łomami i kamieniami. Milicjanci i żołnierze uczestniczą w mordowaniu. • Wczesnym popołudniem robotnicy z Huty Ludwików wdzierają się do budynków. Rozpoczyna się kolejny etap pogromu. • Na dworcu i w pociągach cywile z pomocą kolejarzy wyszukują żydowskie ofiary. • Dowódcy wojskowi i wyżsi funkcjonariusze UB działają nieudolnie i bezskutecznie. • O godz. 16 przybywa spod Warszawy oddział wojska, który opanowuje sytuację. • Bilans pogromu: 42 ofiary śmiertelne. Źródło: MHŻP *** Wiersz o zabiciu doktora Kahane JULIAN KORNHAUSER A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie, Żeby pana swego, Seweryna Kahane, Zabiliście, chłopi, kamieniami, sztachetami! Boże że go pożałuj i wszech synów Dawidowych Iże tako marnie zeszli od nierównia swojego! Chciałci i jego bracia miła królowi służyć Swą chorągiew mieć, ale żołnierze dali go zabić. Żołnierze, milicjanci, kieleccy rodzice Świętości nie mieli, bezbronne dzieci zatłukli! Zabiwszy, ulicami powlekli, bić Żydów krzyczeli, Polacy, kielczanie jako psy kłamacze. Okrutność śmierci poznali, szkarady posłuchali, Krwią splamili przyjacioły, na bruk ich wyrzucili. Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku Drży, gdy dzielni chłopcy z orzełkami na czapkach Dobijają dziewczynki żydowskie, rurkami, na odlew. Z tomiku „Kamień i cień”, 1996 r. (Wydawnictwo a5 Poznań)
W swej naiwności myślałem, że studenci wręczyli kandydatowi doktorowi Andrzejowi Dudzie utwór jego teścia „Wiersz o zabiciu doktora Kahane” o tzw. pogromie kieleckim, w którym Julian Kornhauser, jeden z twórców poetyckiego manifestu pokolenia marca’68, tak żwawo rozprawiał się z „polskim antysemityzmem”, że aż się chce
NIEJASNE MORALNE SPRAWY ANDRZEJA DUDY W "Naszym Dzienniku" z 10 -12 listopada 2017 roku ukazał się wywiad przeprowadzony z Prezydentem RP Andrzejem Dudą. Oto najważniejsze fragmenty owego wywiadu: - chcę reformy wymiaru sprawiedliwości; chcę pozytywnych zmian, ale muszą one Polakom gwarantować bezpieczeństwo - deklaruje prezydent Andrzej Duda. - Niema kwestii spornych, a jedynie w pewnych aspektach są jeszcze różne punkty widzenia. - Osiągnięto konsensus co do sposobu wyłaniania członków Krajowej Rady Sądownictwa? - W zasadzie tak. - Prof. Stanisław Piotrowicz wypowiada się w odmiennym tonie. - Nie bardzo rozumiem dramatyzm tych wypowiedzi i powiem szczerze, że jestem tym zaniepokojony(...) w 80 procentach osiągnięto porozumienie. - Te 80 procent obejmuje najtrudniejsze kwestie? - Można powiedzieć, że najtrudniejsze, skoro nadal są negocjowane. - Kiedy możemy spodziewać się finalnego konsensusu? - Jeżeli będzie tylko dobra wola po stronie PiS, to w ciągu kilku tygodni. - NAJWAŻNIEJSZA WYPOWIEDŹ: - Jeśli tak się nie stanie, to nie waham się powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość porzuci reformę sądownictwa. - Skąd zatem ten rodzaj klinczu, którego obywatele nie rozumieją, bo chodzi przecież o reformę o przełomowym, historycznym znaczeniu? - Ja tego też nie rozumiem. Prawie dwa lara czekaliśmy na projekty ustaw. W tydzień po awanturze sejmowej zostały one uchwalone. Nie mogłem zaakceptować tak wielkiej władzy prokuratora generalnego. To było jedno z podstawowych zastrzeżeń jako prezydenta. - Co zatem wydarzyło się wcześniej, przed wniesieniem ustaw do Sejmu? - To bardzo dobre pytanie. Próbowano mnie ominąć jako prezydenta. - Chciano na Panu Prezydencie wymusić podpisanie ustaw? - Tak to do dziś odbieram. - Wiele osób, które popierały weto Pana Prezydenta, po kroku Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie asesorów zaczyna nabierać wątpliwości, czy nie lepiej było wprowadzić tę radykalną reformę. - Czy minister Sprawiedliwości nie wiedział jak Krajowa Rada Sądownictwa zaatakowała mnie jeszcze w 2015 roku, gdy odmówiłem dziesięciu nominacji sędziowskich? Dlaczego aż dwa lata zajęło na przygotowanie ustawy w tej sprawie? Akademickie Kluby Obywatelskie zwracają się do Pana Prezydenta o pilne podpisanie ustaw reformujących polski wymiar sprawiedliwości. Na reformy te społeczeństwo polskie oczekuje ponad ćwierć wieku. Przyjęte w ustawach rozwiązania prawne dają nadzieję na istotną zmianę funkcjonowania władzy sądowniczej w naszym kraju i równego traktowania wszystkich obywateli bez względu na status majątkowy i pozycję społeczną. Nie naruszają one w niczym podstawowej zasady państwa prawa, czyli trójpodziału władzy, ponadto są podobne lub analogiczne do rozwiązań funkcjonujących w wielu krajach Unii Europejskiej. Proponowana reforma sądownictwa stwarza warunki do ostatecznego zerwania z dziedzictwem merytorycznym, organizacyjnym i kadrowym funkcjonującym dotychczas, a będącym bezpośrednią kontynuacją czasów PRL-u. Organizowane przez totalną opozycję protesty przeciwko podejmowanym zmianom, w tym najważniejszy zarzut łamania trójpodziału władzy, nie mają obiektywnego, merytorycznego uzasadnienia. Są natomiast obroną interesu grupowego środowisk, które od czasu okrągłego stołu były beneficjentami pozornego urynkowienia gospodarki Polski. Środowiska te tolerowały aferalny i korupcyjny sposób organizowania życia społecznego i ekonomicznego kraju czerpiąc nienależne profity. Obecnie boją się utraty uprzywilejowanej pozycji oraz przejęcia steru rządów przez uczciwych ludzi spoza swojego układu. Środowiska te szermują obecnie hasłami obrony praworządności i konstytucji. Pozostaje to w całkowitej sprzeczności z brakiem reakcji na liczne afery i przejawy korupcji w życiu gospodarczym i społeczno-politycznym, które jeśli były wykryte, pozostawały bez konsekwencji. Reforma wymiaru sprawiedliwości jest jednym z najważniejszych i koniecznych elementów uzdrowienia życia narodowego i państwowego w Polsce, a równocześnie stwarza szansę realnego i symbolicznego zerwania z czasami PRL-u. My, ludzie nauki skupieni w Akademickich Klubach Obywatelskich z całą mocą popieramy wszelkie działania Rządu i Pana Prezydenta prowadzące do naprawy Rzeczypospolitej. Prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak – Przewodniczący AKO Poznań Prof. dr hab. inż. Artur Świergiel – Przewodniczący AKO Warszawa Prof. dr hab. Ryszard Kantor – Przewodniczący AKO Kraków Prof. dr hab. Michał Seweryński – Przewodniczący AKO Łódź Prof. dr hab. inż. Bolesław Pochopień – Przewodniczący AKO Katowice Prof. dr hab. Jerzy Głuch – członek Zarządu AKO Gdańsk Prof. dr hab. Waldemar Paruch – Przewodniczący AKO Lublin Prof. dr hab. Jacek Piszczek – Przewodniczący AKO Toruń oraz 2231 podpisów poparcia dla listu w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości. Akademicki Klub Obywatelski im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu. KRZYSZTOF WYSZKOWSKI CZŁONEK KOLEGIUM IPN Krzysztof Wyszkowski, członek Kolegium IPN: – Po pierwsze: nie wypada – szczególnie w tak ważnej sprawie chować się pod spódnicą Zosi Romaszewskiej. Po drugie – dostrzegam w tym pewną naiwność, niedojrzałość. Prezydent gołosłownie zarzucił Prawu i Sprawiedliwości, że chciało przywrócenia dominacji prokuratora generalnego nad całym wymiarem sprawiedliwości itd. Powtarzał jakieś nieprawdziwe, zmyślone zarzuty po to, aby uzasadnić w jakiś sposób decyzję, która zdaje się, była podyktowana jedynie naiwnym wyobrażeniem o sposobie, w który można zapewnić sobie drugą kadencję. Z drugiej strony, prezydent na każdym kroku był oskarżany przez opozycję i jej sympatyków o niesamodzielność, nazywany „marionetką Jarosława Kaczyńskiego”, „długopisem”. Może to była raczej próba pokazania, że jest niezależnym prezydentem? Używając cytatu z Szekspira: "Biada podrzędnym istotom, kiedy wchodzą między ostrza potężnych szermierzy". Z jednej strony mamy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele, z drugiej – opozycję totalną, która reprezentuje interesy znacznie potężniejsze, niż ona sama, czyli interesy wrogiej Polsce zagranicy – zarówno tej ze Wschodu, jak i różnych lobby z Zachodu, zwłaszcza z Niemiec. Są to naprawdę silniejsi, bardziej doświadczeni, bardziej wytrawni gracze. Prezydent, by to dobrze zobrazować „wkłada palce między drzwi”. Boleśnie to odcierpi, ale trudno. Jak się okazało, wybraliśmy na prezydenta człowieka niedojrzałego. Oczywiście, wierzę, że ma poczucie słuszności, zobowiązań, jednak nie zmienia to faktu, że jego niedojrzałość będzie nas wszystkich drogo kosztować. – Czy Pana zdaniem uspokoi to nastroje, czy też prezydenckie weto będzie wykorzystane przez opozycję jako kolejne narzędzie do uderzania w PiS? – Prezydent sam to zrobił, zresztą bardzo mocno. Zastanawiam się, na ile świadome było przywołanie tu imienia śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie było to oczywiście tak wulgarne i agresywne, ale jednak odniesienie się do tego, co robią chuligani z totalnej opozycji, prowokując Jarosława Kaczyńskiego, poprzez nierzetelne cytowanie wyimaginowanego stanowiska jego brata, poprzez zarzucanie prezydentowi PiS sprzeniewierzenia się woli brata. – Bardzo dziękuję za rozmowę. ZŁY RUCH PREZYDENTA. RADYKALNA REFORMA SĄDOWNICTWA BYŁA JEDNĄ Z JEGO NAJWAŻNIEJSZYCH OBIETNIC. To co się obecnie odbywa nie tylko w miastach Polski, łącznie z atakami na Polskę Parlamentu Europejskiego i wypowiedziami polityków światowych nie ma nic wspólnego z reformą sądownictwa w Polsce. Pod jej płaszczykiem dąży się do rozbicia w łonie partii PiS i tym samym do obalenia rządu premier Beaty Szydło. I o to chodzi opozycji totalnej zacierającej ręce z decyzji veta prezydenckiego. Prezydent Andrzej Duda wykonał najmocniejszy ruch polityczny od początku kadencji. W kluczowym momencie walki o reformę sądownictwa, w chwili gdy totalna opozycja otwarcie próbuje siłowo przejąć parlament, gdy wulgarnie straszy niepokornych wobec systemu III RP dziennikarzy, Andrzej Duda zdecydował się na faktyczną blokadę części pisowskich propozycji. Można zrozumieć dążenie prezydenta do szukania - wpisanej w konstytucję i tradycję - roli arbitra. Szkoda jednak, że trafiło akurat na obszar będący jedną z największych bolączek współczesnej Polski, na obszar, w którym o kompromis niezwykle trudno. Tu sytuacja jest dość jasna: albo kasta sędziowska obroni swój monopol, albo zostanie zdemokratyzowana, a obywatele odzyskają możliwość wpływu na kształt sądownictwa. Sytuacja w której trzeba w Sejmie szukać 3/5 głosów do wyboru sędziego-członka KRS, bardzo ten moment oddala. Wymusza bowiem takie uśrednianie kandydatów, lub polityczne targi, że jakościowa zmiana staje się niezwykle trudna. A już warunkowanie tą zmianą podpisania ustawy o Sądzie najwyższym trudno zrozumieć. To rodzaj targu, który nie powinien mieć miejsca. Trudno to zrozumieć. Andrzej Duda został wybrany na prezydenta, bo wpisywał się w projekt radykalnej naprawy państwa. I zauważmy, że wbrew całemu hejtowi medialnemu, nawet wedle sondaży zlecanych przez nieprzychylne mu ośrodki, utrzymuje wysokie poparcie, wygrywa właściwie ze wszystkimi. Właśnie dlatego, że Polacy widzą w nim ośrodek pilnujący realizacji obietnic, nie ulegający tym wszystkim presjom, ośrodek niezłomny. Wrzucenie w tej chwili propozycji zmiany ustawy o KRS (ustawy jeszcze nie uchwalonej) niestety nie wpisuje się w ten nurt. I odpowiednio - Andrzej Duda wygra kolejną kadencję nie wtedy, gdy będzie się systemowi podlizywał, ale kiedy Polska naprawdę się zmieni. A żeby naprawdę się zmieniła konieczna jest zdecydowana reforma sądownictwa. Dzisiejsze sądy zbyt wiele przynoszą nieszczęść i nieprawości by było, jak było. Oczywiście, prezydent ma do tego prawo. Ale my mamy prawo przypomnieć, że wyborcy prezydenta Andrzeja Dudy oczekują od niego sojuszu z reformatorami. Radykalna reforma sądownictwa była jedną z jego najważniejszych obietnic. Z tego ducha wywodziła się przecież słynna „Duda Pomoc”, gdzie morze nieszczęść sądowych było największe. Może warto sięgnąć ponownie do tych materiałów, by przypomnieć sobie co nieco? Może warto zobaczyć, kto się zachwycił ruchem pana prezydenta? Nie widzę w tym gronie jego wyborców. Wciąż liczę, że tych nadziei z kampanii prezydent nie zawiedzie. autor: Michał Karnowski BERLIN W EUFORII PO WECIE ANDRZEJA DUDY ODKŁAMUJEMY HISTORIĘ TA WYPOWIEDŹ URZĘDNIKA NIEMIECKIEGO MÓWI WSZYSTKO! Nie ustają komentarze po wecie prezydenta Andrzeja Dudy, który swoją decyzją zablokował wejście w życie ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Satysfakcji z tej decyzji prezydenta nie kryje rząd w Berlinie, o czym świadczy wypowiedź sekretarza stanu w tamtejszym Ministerstwie Spraw Zagranicznych Michaela Rotha z SPD, a więc partyjnego kompana Martina Schulza – kandydata tej partii na kanclerza, który również nie ukrywał radości z takiego obrotu sprawy. Michael Roth z rozmowie z czasopismem “Die Welt” wprost przyznaje, że Niemcom chodzi o zablokowanie reformy w polskim sądownictwie. Do tego władze w Berlinie są niezmiernie zadowolone z kroku Andrzeja Dudy: To dobrze, że prezydent Duda wykorzystał swoje konstytucyjne prerogatywy. Ostatecznie chodzi jednak o to czy dzięki temu da się zatrzymać ograniczenie niezależności sądownictwa w Polsce. Roth podkreśla stanowczą postawę Komisji Europejskiej, która stwierdziła, że ani praworządność, ani sędziowska niezawisłość nie może być naruszana w kraju nad Wisłą. Skala niemieckiej buty i arogancji sięga do pochwał dla demonstrantów, którzy protestowali przeciwko reformom proponowanym przez Prawo i Sprawiedliwość, niemiecki urzędnik mówi tu o “społeczeństwie obywatelskim”. My, Europejczycy, możemy być dumni z polskiego społeczeństwa obywatelskiego, które od lat z determinacją broni naszych wspólnych europejskich wartości. Widać wyraźnie, że Berlin jest zachwycony decyzją prezydenta Andrzeja Dudy. Oprócz Rotha swoją radość wyrażał już niedługo po wecie prezydenta Dudy jego partyjny szef, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego i kandydat na kanclerza Martin Schulz. Ten znany ze swoich fanatycznie lewackich poglądów i antypolskich wypowiedzi arogancki polityk również był wniebowzięty “zwycięstwem demokracji w Polsce”. Widząc tak otwarte i bezczelne wypowiedzi niemieckich polityków mieszających się bez żadnego wahania w sprawy wewnętrzne naszego kraju, musi powrócić temat rozmowy prezydenta Andrzeja Dudy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, która trwała aż 45 minut i odbyła się 18 lipca, a więc w ubiegły wtorek. Nie podano szczegółów tej konwersacji, ale dokładnie tego samego dnia prezydent wystąpił do własnego obozu z żądaniem wyboru członków KRS większością 3/5 głosów w Sejmie. Tymczasem rzecznik rządu Merkel Steffen Seibert powiedział, że podczas tej konwersacji poruszono temat “praworządności w Polsce”. Po reakcji ważnego urzędnika niemieckiego MSZ, który wprost wyraża zadowolenie z weta prezydenta Andrzeja Dudy i przyznaje, że liczy na zablokowanie reformy sądów coraz bardziej tajemniczo wygląda kwestia rozmowy na linii Duda-Merkel. Czy kanclerz Niemiec wpłynęła, a jeśli tak, to w jaki sposób na decyzję prezydenta o wecie? Dlaczego polskie władze nie mówiły, że tematem rozmowy był stan “praworządności w Polsce”? Te i wiele innych pytań ciśnie się na usta, widząc jakie skutki odniosło weto prezydenta, a także patrząc na niekłamaną radość rządu Angeli Merkel. Kazimierz Maciejewski -red. nacz. – portal Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża. ANDRZEJ GWIAZDA – POSPRZĄTAĆ PO PREZYDENCIE. KOSZMARNY BŁĄD PREZYDENTA RP ANDRZEJA DUDY. PORTAL WOLNYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WYBRZEŻA. Polski Parlament uchwalił trzy projekty ustaw o sądownictwie, ustawę o Sądzie Najwyższym, ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz ustawę o Ustroju Sądów Powszechnych. Owe ustawy zostały przez Parlament RP przekazane Panu Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej Andrzejowi Dudzie do podpisu. Andrzej Gwiazda: Posprzątać po prezydencie. Tomasz Wandas, Czy zawetowanie ustaw o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa przez prezydenta to nie zaskoczenie? Andrzej Gwiazda: Owe weta są zaskoczeniem absolutnym! Łagodzenie emocji należy uznać za działania rozsądne, jednak występuje tu pewne niebezpieczeństwo. To znaczy? Wydaje mi się, że pan prezydent w historii swojego życia nie miał okazji zetknąć się oko w oko z gangsterami, z ich mentalnością. Prezydent ma mentalność uczciwego człowieka i sądzi, że jeśli ustąpi, to oni też ustąpią i docenią ten gest jako złagodzenie sytuacji. Moje doświadczenie z ludźmi z tych środowisk, które nabyłem podczas walki z komuną nie pozostawiają mi innej możliwości jak stwierdzić, że ten gest prezydenta zostanie odebrany przez nich jako słabość. Jest to zatem sygnał do ataku dla tych wszystkich, którzy organizowali antydemokratyczną, siłową akcję do tej pory. Z pewnością od teraz będą oni uważać, że wystarczy na prezydenta pokrzyczeć i się cofnie – zatem w przyszłości takich ataków będzie z pewnością więcej. Czyli jakie będą tego konsekwencje? Mleko się rozlało, teraz pozostała tylko kwestia jak je powycierać. Decyzja ta pokazuje, że demokracja jest bezsilna wobec chamstwa i przemocy. Proszę sobie przypomnieć co robili politycy opozycji totalnej podczas posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Ich zachowanie było zastosowaniem bezpośredniego terroru – jeszcze bez ciężarówek, bez pistoletów i ładunków wybuchowych. Mocne porównanie… Przyciśnięcie stołem do ściany przewodniczącego komisji i rzucanie w niego kartkami to zdecydowanie miękki terror. Jak się dalej potoczą losy? Być może decyzja ta spowoduje, że ludzie chcący Polski wolnej i suwerennej nie będą musieli zetrzeć się na ulicach z reprezentantami kolonialistów. Dlaczego kolonialistów? Dlatego, że walka toczy się o to, czy Polska będzie wolna czy będzie kolonią. Tak jak w krajach kolonialnych ludzie, którzy popierali władzę byli finansowani, tak dziś w Polsce opozycja totalna wyraźnie czerpie korzyści majątkowe z zagranicy. Gra idzie o wielkie pieniądze, które trafią albo do Polaków, albo do tych, którym Polacy zdecydują się podporządkować. Pojawiają się liczne spekulacje dotyczące tego dlaczego prezydent te ustawy zawetował. Jedni mówią, że chciał załagodzić nastroje społeczne, inni, że znalazł w ustawach wiele błędów, a ostatni twierdzą, iż zrobił to z powodu gry jaką prowadzi z ministrem Zbigniewem Ziobro. Co Pan na to? Być może podjął tę decyzję troszcząc się o narastające emocje w opinii publicznej, ale pewności nie mam. Życzę sobie i panu prezydentowi, aby złagodzenie nastrojów się powiodło. Bardzo niepokoi mnie jednak, że pan prezydent w swoim przemówieniu używał wyłącznie nazwy „prokurator generalny”, Zbigniew Ziobro jest przede wszystkim ministrem sprawiedliwości, któremu jednocześnie podległa jest prokuratura. Prezydent użył tutaj pijarowskiego, propagandowego chwytu mówiąc „prokurator generalny”. Zupełnie inaczej brzmi, że wpływ na skład Sądu Najwyższego ma minister sprawiedliwości, a całkiem inaczej że prokurator generalny. Prezydent posłużył się manipulacją słowną, która w moim odczuciu podważa jego autorytet. Dziękuję za rozmowę. Kazimierz Maciejewski red. nacz. portalu Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża KTO KŁAMIE? Prezydent RP w drodze legislacyjnej otrzymał trzy ustawy do podpisu. W pierwszym wystąpieniu publicznym zakwestionował słusznie podwójny niezgodny ilościowo zapis liczby posłów. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski zapowiedział jeszcze lipcową poprawkę tego rzeczywiście drobnego błędu. W następnym wystąpieniu prezydent RP nie wyraził zgody na przyjęcie w ustawie głosowania liczbą większości posłów, lecz zmienił tę większość przyjęcia wyboru sędziego na 3/5 głosów posłów. To już była poważna poprawka, tylko teoretycznie dająca PiS możliwość wyboru sędziów. Pan prezydent dodał, iż nie podpisze ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sadownictwa jeżeli nie będzie poprawki na 3/5 głosów. PiS oświadczył, iż taką poprawkę na 3/5 głosów wprowadzi dla możliwości podpisania przez prezydenta rzeczonych ustaw. W następnym wystąpieniu, niezgodnie z poprzednią wypowiedzią o warunkach podpisu ustaw o zmianie liczby głosujących na 3/5 prezydent zawetował dwie ustawy o SN i KRS zaznaczając, iż ustawy nie były z nim konsultowane. Posłowie PiS Marek Suski oraz Jacek Sasin nie kryli zdumienia faktem prezydenckiego weta i stwierdzili iż ustawy były konsultowane z prezydentem. ZAGROŻENIE UPADKU RZĄDU PREMIER BEATY SZYDŁO Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy świadkami powstawania nowego tworu politycznego w Europie zdominowanej dotychczas przez wszechwładzę podporządkowanej Niemcom Unii Europejskiej. Jego zaczyn, okazuje się, stanowi tak zwana grupa wyszehradzka, inaczej V4, składająca się z Węgier, Słowacji, Czech i Polski. Wygląda na to, że jest na to zapotrzebowanie w Europie, aby powstało postulowane jeszcze przez marszałka Józefa Piłsudskiego, tak zwane Międzymorze. Ale Niemcy nie dopuszczą do powstania Międzymorza, tym samym eliminując Polskę. Polska zagraża interesom IV Rzeszy i stąd parcie złotej pani kanclerzyny na upadek rządu premier Beaty Szydło, do spóły z mafią zagraniczną ,Sorosem, żydowskim lobby w USA, pod przewodem totalnej opozycji, "Obywateli RP", Kod-u" etc. Niekiedy nie wiadomo o co naprawdę chodzi. W obecnych antypolskich ekscesach chodzi nie tylko o obalenie demokratycznie wybranego rządu premier Beaty Szydło, ale o zwrot potężnych kosztów przeprowadzanych ulicznych "majdanów" kosztem rzekomej restytucji mienia pożydowskiego w Polsce obliczanego na 65 miliardów dolarów amerykańskich. Najpierw pieniążki dla amerykańskich Żydów i światowej mafii "astroturfing", a następnie obalenie polskiego rządu i o to toczy się mafijna antypolska zagrywka rodem z USA, Niemiec i Brukseli. Ustawy reformujące wymiar sprawiedliwości są wyłącznie tłem do faktycznych zamierzeń zamachu stanu. Każda inna próba reformy państwa, szkolnictwo, handel niedzielny, podatki, emerytury esbeckie etc. spełniałyby identyczną rolę. Poważne zagrożenie dla Polski stanowi weto prezydenckie, powstałe po konsultacjach prezydenta Andrzeja Dudy ze złotą panią w Berlinie w czasie poufnych rozmów. Konsekwencją tych rozmów jest stanowisko Jarosława Gowina sprzyjające wetu Dudy i jego przewidywane opuszczenie szeregów PiS ze swoimi 9 członkami. PiS utraci wówczas większość parlamentarną co może doprowadzić do upadku rządu. Deklaracja prezydencka opracowania nowych ustaw w miejsce zawetowanych jest nierealna przez tak krótki okres jak 2 miesiące. Projektowane ustawy prezydenckie będą procedowane przez Aleksandra Smolara, Marka Dukaczewskiego b. szefa WSI i konsultowane przez Małgorzatę Gersdorf, Waldemara Żurka et consortes. Następnym ruchem "sprzymierzonych" będą wybory prezydenckie anno domini 2020, w których startujący expressis verbis Donald Tusk -"polskość to nienormalność" - zostanie prezydentem RP. I tak nastąpi następny rozbiór Polski. Obym był złym prorokiem. Aleksander Szumański dziennikarz niezależny NIE MOŻNA NIEĆ NADZIEI, ŻE DUDY ZAGRAJĄ POLAKOM!!!??? ZDRADA ANDRZEJA DUDY - DUDA PODPALIŁ POLSKĘ KRZYSZTOF WYSZKOWSKI CZŁONEK KOLEGIUM IPN (MANIFEST ANTYPREZYDENCKI) W tekście tym odsłaniam dla szerszego grona wiele faktów mało znanych z życia i wystąpień Dudy, cierpliwie wygrzebanych z wielostronnej literatury na jego temat. Najhaniebniejszym i zarazem najbardziej wstydliwym wydarzeniem ostatniego roku było ogłoszenie w dniu 24 lipca 2017 r. przez prezydenta Andrzeja Dudę dwóch wet paraliżujących na nie wiadomo jak długo, gruntowną reformę sądownictwa w Polsce. Sądownictwa stanowiącego najbardziej patologiczną dziedzinę III Rzeczpospolitej, faktycznie swoistej stajni Augiasza. Sądownictwa, które umożliwiło zablokowanie skazania największych zbrodniarzy PRL-u na czele z gen. W .Jaruzelskim i C. Kiszczakiem, które wielokrotnie prowadziło do uwalniania wielkich złodziei i skazywania ludzi niewinnych. Weta Dudy doprowadziły do czasowego utrącenia najważniejszej reformy rządu Dobrej Zmiany, przygotowanej przez zespół ministra Zbigniewa Ziobry i cieszącej się ogromnym poparciem Pani Premier Beaty Szydło i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Krzysztof Wyszkowski: A. Duda podpalił Polskę Jeden z czołowych działaczy dawnej opozycji solidarnościowej , członek kolegium IPN Krzysztof Wyszkowskiwystąpił 24 lipca 2017 r. ze szczególnie ostrym potępieniem wet prezydenta Dudy, stwierdzając bez ogródek: „Panie Prezydencie – Podpala Pan Polskę. Może ma Pan subiektywne poczucie odpowiedzialności, ale nie ma Pan politycznego rozumu”.( JRN). Już dziś widać jak katastrofalne są wielostronne skutki obu wet prezydenckich. Najważniejszym negatywem jest to, co znana z odwagi i bezkompromisowości publicystka i reżyser Ewa Stankiewicz wyraziła w słowach: „To jest moim zdaniem bardzo zła decyzja, która będzie miała swoje złe konsekwencje dla Polski. Prezydent stanął po stronie uprzywilejowanej kasty i tych, którzy opłacali protesty. Pan prezydent dał paliwo tym ludziom. ( – My musimy zmieniać Polskę, ale moim zdaniem jest to utrata szansy na systemowe zmiany”. W innej wypowiedzi – z 24 lipca 2017 r. E. Stankiewicz stwierdziła expressis verbis: „Panie Prezydencie. Właśnie stracił Pan mój głos. Jeden z 30 mln. To niewiele. Stracił Pan zaufanie i zawiódł nadzieję. To dużo”. Bardzo krytycznie i szczegółowo skrytykował weta prezydenta Dudy inny znakomity publicysta Michał Karnowski, pisząc o trzech błędach prezydenta A. Dudy: „Po pierwsze, Andrzej Duda założył, że deklaracje totalnej opozycji i świata sędziowskiego o pragnieniu reformowania sądownictwa, tylko „mądrzej” i „lepiej”, są szczere. To nie jest prawda. Z dziesiątek oświadczeń, zjazdów, kongresów, wywiadów establishmentu prawniczego wyłania się obraz środowiska zachwyconego sobą, uważającego, że wszystko jest świetnie, że trzeba jeszcze więcej tej patologicznej „samorządności”, w rzeczywistości będącej oligarchizacją. I dlatego mimo weta, ani jedna osoba z tego świata, nie zdobyła się na powiedzenie swoim wspólnikom z ulicy i ich płatnikom od Sorosa: kończcie, bo teraz rozmawiamy poważnie z prezydentem. I dlatego z panią Gersdorf, niestety, pan prezydent niczego nie zreformuje. Po drugie, i co gorsze, sam Andrzej Duda nie udzielił poważnego napomnienia protestującym. Jakby wezwania do wieszania byłych kolegów z Prawa i Sprawiedliwości były normą. Jakby wezwania do zorganizowania w Polsce krwawego „odwróconego” – bo w obronie oligarchii – majdanu, były do zaakceptowania. Jakby nad wulgarnymi, palikociarskimi w stylu, manifestacjami pod domem prezesa partii, który wskazał go jako kandydata na prezydenta, można przejść do porządku dziennego. A przecież mógł postawić warunek, że zawetuje, a więc da coś opozycji, jeśli ona zaprzestanie tej wojny domowej. Zdecydował się jednak oddać zasób wypracowany przez swoje środowisko, niczego się od obozu przeciwnego nie domagając. Po trzecie, Andrzej Duda ustąpił w kulminacyjnym punkcie protestów, tuż po niedzieli, zwykle takie akcje ułatwiającej. Nie poczekał nawet aż manifestacje zaczną przygasać, co było o tyle oczywiste, że ani na moment nie przekroczyły stanu krytycznego, ani na chwilę nie przekroczyły stałego zasobu opozycji, o czym zresztą pisałem codziennie na tych łamach. Nie było też żadnych poważnych sygnałów sondażowych wskazujących iż postulaty tej hałaśliwej grupy podzielane są przez większość społeczeństwa. Odwrotnie – wsparcie dla zmian w sądownictwie, dla prezesa Prawa i Sprawiedliwości oraz działań rządu Beaty Szydło i ministra Zbigniewa Ziobry było na stałym, ogromnie wysokim poziomie. To pozwalało przynajmniej poczekać. Prezydent zdecydował inaczej – oddał wszystko, w momencie najgorszym. Dlatego właśnie totalna opozycja żąda i będzie żądała więcej. W tej sprawie, ale także w każdej innej. Jeśli raz się udało zaszantażować kilkoma milionami rzuconymi nie wiadomo skąd, kilkoma tonami świeczek i kilkudziesięcioma zaledwie tysiącami demonstrantów, to już zawsze będą próbować. I wszystko wskazuje, że nie będzie ani reform, ani spokoju. Przykro to pisać, ale ten cios zadany obozowi reform pod względem politycznym trudny jest do zrozumienia i usprawiedliwienia. Długo będziemy za niego jeszcze płacili. Polityka to jednak poważna sprawa, za takie błędy i złudzenia płaci się słono. ( . I nie chodzi tylko o to, że dziś cieszą się u Sorosa, u Schetyny i w „Wyborczej”, a smucą w tych polskich domach, gdzie na płotach wieszano plakaty Dudy, często płacąc za to cenę prześladowań i ostracyzmu. Chodzi przede wszystkim o twardy polityczny realizm, w którym nie kapituluje się bez konieczności. Nie trzeba było, nie należało tego robić”. Zdradził polityk, który wszystko zawdzięcza PiS-owi i Moim zdaniem zaskakujące dwa weta prezydenta A. Dudy, paraliżujące gruntowniejszą reformę sądownictwa, należy uznać za zdradę. I to zdradę tym bardziej oburzającą, że dokonał jej polityk, który wszystko zawdzięcza PiS-owi i J. Kaczyńskiemu. A jest to zdrada brzemienna w skutkach. Prezydent Duda wielokrotnie zdradził. Zdradził zaufanie ministra sprawiedliwości Z. Ziobry, paraliżując mu reformę. Ziobry, który w 2005 r. wyciągnął mało znanego krakowskiego prawnika Dudę z politycznego niebytu, powołując go na wiceministra sprawiedliwości, a potem polecając prezydentowi L. Kaczyńskiemu. Co gorsza, Duda zdradził zaufanie prezesa PiS J. Kaczyńskiego i PiS-u jako partii, bez których nie miał żadnej szansy zostać prezydentem RP. Ten mały człowieczek zdradził zaufanie milionów Polaków, którzy na niego głosowali. Postępowanie Dudy wywołało oburzenie wśród polityków PiS-u. Sam prezes PiS-u Jarosław Kaczyński, występując w Telewizji Trwam w dniu 27 lipca nazwał weta prezydenta Dudy „bardzo poważnym błędem”. Duda zdradził również zaufanie obecnej premier Beaty Szydło, której pracowitości i poświęceniu jako szefowej jego kampanii prezydenckiej zawdzięczał w niemałej mierze swój triumf wyborczy. Sam Duda mówił o niej na wieczorze wyborczym: „Beata była wspaniałym, dobrym duchem tej kampanii”. Nieprzypadkowo właśnie Szydło, zawiedziona zablokowaniem przez Dudę tak ważnych reform przygotowanych przez jej ministrów mówiła z takim rozgoryczeniem o prezydencie w transmitowanym przez TVP orędziu:„Dzisiejsze weto Pana Prezydenta spowolniło prace nad reformą. Co więcej, zostało potraktowane jako zachęta przez tych, którzy walczą o utrzymanie niesprawiedliwego systemu. Systemu wielkich i małych nadużyć i opresji dla wielu uczciwych obywateli. Ale aby dobrze zreformować polskie sądy, trzeba przede wszystkim słuchać głosu zwykłych Polaków (…) Chcemy państwa prawa, a nie państwa prawników”. ( Z ostrą krytyką zachowania Dudy wystąpiło bardzo wielu publicystów (przegląd ich głosów, a także nielicznych wybielaczy Dudy typu Ziemkiewicza , Terlikowskiego i Zaremby, dam za parę dni w trzecim odcinku tekstu „Zdrada Andrzeja Dudy”). Teraz zaznaczę, że 27 lipca w wieczornym programie TVP Info z miażdżącą krytyką obu wet prezydenta Dudy wystąpił Wojciech Cejrowski, nazywając je krokiem „głupim”, a nawet „idiotycznym”. Duże brawa dla p. Wojciecha za ten tak szczery osąd! Niezwykle ostre tony krytyki prezydenta Dudy zabrzmiały w wystosowanym do niego liście otwartym naczelnego redaktora „Warszawskiej Gazety” Piotra Bachurskiego: „Z terrorystami się nie negocjuje” (nr z 28 lipca 2017 r.). Red. Bachurski pisał m. in. :„Jest Pan naszym prezydentem (…) Ludzie czekali na zmiany i walczyli o nie przez osiem lat oszukańczych rządów PO. A Pan dziś negocjuje z tymi, którzy niszczyli naszą Ojczyznę (…) Dlaczego nie odwołał się Pan do Narodu . Patriotycznego Narodu, który Pana wybrał na Prezydenta? Milionów Polaków, które Panu zaufały. Gdzie jest nasza wieloletnia praca na rzecz wolnej katolickiej Polski? Dzisiaj jednym gestem zmarnował Pan lata pracy. Zmarnował Pan zaufanie Polaków”. ( Red. Eliza Olczyk z „Wprost”. przytacza bardzo krytyczne dla Dudy wypowiedzi rozmówców z PiS. Jeden z ich mówi „Straciliśmy go. Kroczy drogą Marcinkiewicza i tak jak on skończy (Te słowa „straciliśmy go” – choć wydają się przesadzone, takie nie są. PiS bowiem stracił zaufanie do swego prezydenta, a w polityce to jest kluczowa sprawa. – Już w niektórych środowiskach zyskał etykietkę zdrajcy, w mediach społecznościowych pojawił się te hashtag: „Szydło na prezydenta” opowiada nasz rozmówca z PiS (…) Andrzej Duda, dziś aspirujący do roli lidera całej prawicy, zostanie niespełna 50-letnim emerytem i nigdy juz nie odegra żadnej roli na scenie politycznej – ripostuje polityk z twardego jądra PiS”. ((Por. Eliza Olczyk : Sąd ostateczny”, „Wprost” z 24 lipca 2017 r.) Co skłoniło A. Dudę do zawetowań, godzących w politykę i pozycję PiS? Myślę, że w głównej mierze wpłynął na Dudę jego kompleks niedowartościowania, poczucie zmarginalizowania, spychającego go do roli ośmieszanego „Adriana”. Po drugie. Duda wpadał w coraz bardziej jadowitą zawiść w związku z rosnącą rolą ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, którego oceniał jako najgroźniejszego rywala w późniejszej walce o schedę na czele PiS po J. Kaczyńskim. Swoją rolę w tej sytuacji mogły też odgrywać podjudzania ze strony lobby żydowskiego, którego silnym przedstawicielem we własnej rodzinie jest teść – żydowski polakożerca J. Kornhauser, a być może i żona Agata, przypuszczalnie znacznie mądrzejsza od nieszczęsnego „Dudusia”. Lobby żydowskie przypuszczalnie uznało, że doprowadzenie najbardziej prożydowskiego prezydenta w Polsce po 1989 r. A. Dudy do pozycji Numer Jeden w naszym kraju może stać się okazją do podporządkowania Polski w pełni wpływom żydowskim. Tak jak to się stało na Ukrainie dzięki Żydom: prezydentowi Poroszence (Walzmanowi) i premierowi Hrojsmanowi oraz większości ukraińskich oligarchów o żydowskim rodowodzie. Dodatkową role mogły oddziałać podjudzania Dudy z zewnątrz Polski I w jego własnej kancelarii. CZY TO MERKEL PODJUDZIŁA ANDRZEJA DUDĘ DO WETA Prezydent A. Duda zapewniał, że do zawetowania ustaw przekonała go 76-letnia opozycjonistka (nota bene lewaczka z KOR-u ) Zofia Romaszewska. Być może jednak ten ulegający wpływom innych, miękki człowiek zawetował pod wpływem zupełnie innej pani, spoza Polski – Angeli Merkel. Red. Mirosław Kokoszkiewicz z „Warszawskiej Gazety” (nr z 28 lipca 2017 r). przypomniał :„Kiedy we wtorek 18 lipca toczyły się parlamentarne boje o reformę sadownictwa, media podały lakoniczną wiadomość, że oto w czasie tego politycznego amoku totalnej opozycji Angela Merkel odbyła 45-minutową rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą )…) Chciałbym wierzyć, że ta dziwna koincydencja zdarzeń, czyli telefonu z Berlina i wystąpienia prezydenta, to zwykły zbieg okoliczności. Niepokoi jednak to, że rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seifert, pytany o rozmowę na linii Merkel-Duda, jako jeden z tematów rozmowy wymienił „kwestie związane z państwem prawa”. ( Trzeba być bardzo naiwnym, by sądzić, że łatwo wyswobodzimy się z objęć Moskwy i Berlina”. (Por. M. Kokoszkiewicz: William i Kate kontra Adaś i Henia, „Warszawska Gazeta” 28 lipca 2017 r.) Były tak wpływowy polityk Platformy Obywatelskiej Jan Maria Rokita widzi w decyzji Dudy także wpływ oddziaływań na Dudę jego byłych kolegów z krakowskiej Unii Wolności, a także polityków z PO, podjudzających prezydenta do zdystansowania się od PiS. W tekście : Kto postawił na Dudę, „Polska the Times”z 28 lipca 2017 ) Rokita przypomniał: „Tu przed sławnym podwójnym wetem, prezydenta w sprawie sądów dziennik „Rzeczpospolita” zamieściła artykuł – apel pod znaczącym tytułem: „Postawmy na Andrzeja Dudę”. Autorem tekstu był jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska i były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz,. W żarliwym tonie apelował on do przeciwników PiS-a, aby przestali wbijać szpile i ciskać gromy na prezydenta, gdyż to nie demonstranci uliczni, nie Platforma, KOD, ani Nowoczesna, ale Andrzej Duda obali pisowską władzę. ( Wedle Sienkiewicza, polityczny plan opozycji winien więc nie tylko zakładać konflikt i podział wewnątrz obecnego obozu władzy, ale także ów konflikt i podział ułatwić i przyśpieszyć. To zaś wymaga zasadniczej zmiany postawy wobec Dudy (…)”. Dobrze znający sytuację polityczną w Krakowie, jego mieszkaniec Rokita dodawał : „Andrzej Duda, niegdyś działacz z krakowskiej Unii Wolności, znając w związku z tym osobiście wielu dawnych sympatyków tamtej partii, wywodzących się z Krakowa, z natury rzeczy musiał stać się teraz w PiS-ie obiektem podejrzeń (…). I właśnie przez to podejrzenie powrót partii do dawnego zaufania do prezydenta graniczy z niepodobieństwem”. Zabiegi wrogów PiS-u przyniosły rezultat .Wśród gorąco gratulujących Dudzie za jego weta znaleźli się lewacki rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, Bronisław Komorowski, Monika Olejnik i Lech Wałęsa. Ogromnej satysfakcji nie kryje „Gazeta Wyborcza”. Mięczaka A. Dudę pochwalił za wetowania także inny mięczak , jego ojciec profesor AGH. Ten sam, który niedawno „wsławił się” wystąpieniem – wbrew rządowi Zjednoczonej Prawicy – za przyjmowaniem imigrantów w Polsce. Faktycznie na szkodę Polski. A co na ten temat myśli sam prezydent Duda ? ŻYCIORYS DUDY Z JEDNĄ DUŻĄ SKAZĄ W młodości Duda jakoś nie wyróżnił się żadną samodzielną inicjatywą – w przeciwieństwie do Z. Ziobry, który w 1998 r .był współzałożycielem . Stowarzyszenia Katon, zajmującego się pomocą ofiarom przestępstw i Centrum Pomocy Ofiarom Przestępstw. Swą działalność polityczną Duda zaczął od niegodnego falstartu. Ten obecny „nasz prezydent” przez lata, jeszcze po 2000 r „błąkał się” jako działacz tak antynarodowej partii jak Unia Wolności, przewodzonej przez wyjątkowo złowieszczego palanta W. Frasyniuka, który jeszcze w 2009 r. występował za wystawieniem pomnika wdzięczności Wojciechowi Jaruzelskiemu. Ciekawe jak wytłumaczą panegiryści Dudy tę wielką skazę w jego życiorysie – udział w Unii Wolności, jak wyjaśnią motywy ,które nim kierowały przy akcesie do tak podłej partii. Kurzą ślepotą polityczną? W 2005 r. wszedł do zwycięskiego wówczas PiS-u, gdzie na swe szczęście znalazł prawdziwie dobrego protektora – Zbigniewa Ziobro. To Ziobro zapewnił mu wyjście z niebytu politycznego w 2006 r, gdy jeszcze był tylko mało znanym radcą prawnym, powołując go na wiceministra sprawiedliwości. W 2007 r. także Ziobro, promując karierę polityczną Dudy, polecił go prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu do jego kancelarii. Jeszcze w 2007 r. Duda przegrał w swych pierwszych wyborach parlamentarnych, startując z okręgu tarnowskiego. W 2007 r. został jednak wybrany do Trybunału Stanu, a w 2008 r. został podsekretarzem stanu w kancelarii prezydenta L. Kaczyńskiego. W wyborach samorządowych w 2010 r. Duda bez powodzenia kandydował z ramienia PiS na prezydenta Krakowa, zajmując dopiero 3 miejsce w pierwszej turze glosowania z wynikiem 22,38% głosów. Został jednak radnym miejskim . W 2011 r. Ziobro walczy dla Dudy o jedynkę” na liście PiS w Krakowie. (Wg. Anna Gielewska, współpraca Joanna Misiołek : O dwóch takich, „Wprost” z 24 lipca .2017 r.). I wtedy właśnie Duda uzyskał pierwsze liczące się powodzenie , zdobywając mandat z poparciem 79 981 głosów.. z listy PiS-u. W 2014 r. został eurodeputowanym. W grudniu 2014 r. został wysunięty przez prezesa PiS J. Kaczyńskiego na kandydata na prezydenta RP, wygrywając w 2015 r. wybory prezydenckie dzięki bardzo dynamicznej kampanii, prowadzonej przez Beatę Szydło. Jak z tego widać swą nadzwyczajną karierę polityczną zawdzięczał wyłącznie kolejnym poparciom: Z. Ziobry, J. Kaczyńskiego i B. Szydło. Bez PiS-u byłby nikim! Ciekawe, że podczas kampanii prezydenckiej Duda celowo pomijał Ziobrę w swym politycznym życiorysie.(Wg. A. Gielewska: O ANDRZEJU DUDZIE BEZ TARYFY ULGOWEJ Od kilku miesięcy już alarmowałem na tym blogu w sprawie niegodnych „wyczynów” prezydenta A. Dudy. Poświęciłem przeanalizowaniu jego wszystkich „dokonań” ponad miesiąc czasu, dochodząc do coraz bardziej nieoczekiwanych spostrzeżeń. Początkowo , jeszcze z pół roku temu myślałem, że winę za jego błędy ponoszą głównie źle dobrani doradcy. Stopniowo jednak coraz bardzie przekonywałem się, że ten krasomówca, wygłaszający piękne przemówienia bez kartki, w rzeczywistości jest tylko mięczakiem politycznym, celebrytą i unikającym rozwiązywania trudniejszych spraw miglancem, „prezydentem- strusiem”. A przy tym ,pomimo wygłaszania świetnych przemówień nad grobami bohaterów (znakomity „mówca pogrzebowy”) faktycznie jest na bakier z polskim patriotyzmem. CZY TAK ZACHOWUJE SIĘ DOBRY PATIOTA POLSKI? Pytam jak wytłumaczyć polskiego „męża stanu”, który na każdym kroku występuje z potępieniem domniemanego polskiego „antysemityzmu”, nawet w rozmowach z największymi zagranicznymi żydowskimi polakożercami, a milczy jak grób o dużo groźniejszym zagranicznym i polskim antypolonizmie? W komunikatach z wizyt A. Dudy w Izraelu i w USA ,tak eksponujących problem antysemityzmu zabrakło jakiegokolwiek zdania o martyrologii polskiej w czasie II Wojnie Światowej. Dlaczego pan prezydent „zapomniał” o martyrologii, która dotknęła miliony polskich rodzin (ja też straciłem wówczas ojca) ? Mógł prezydent wspomnieć o tym zresztą poprzez uwagę, że zarówno Polaków jak i Żydów łączy ogrom cierpień z doby wojny. Dlaczego nie przypomnieli o tym prezydentowi K. Szczerski i inni doradcy? Można powiedzieć, że w swych wystąpieniach w Izraelu i w Nowym Jorku prezydent Duda reprezentował żydowską, a nie polską politykę historyczną. Czy można uznać za dobrego polskiego patriotę polityka, który bezkrytycznie prowadzi rozmowy w Nowym Jorku z jednym z największych tamtejszych polakożerców i katolikożerców Abrahamem Foxmanem, prezesem Ligi Antydyfamacyjnej, związanej z żydowską masońską lożą B'nai B'irth. Co więcej w tej rozmowie nawet na chwilę nie zająknął się o rozmiarach tak potężnej w USA żydowskiej christianofobii i polakożerstwie. Chętnie gaworzył natomiast o polskim antysemityzmie i o tak bezprawnych żydowskich roszczeniach wobec nas, do czego nikt w Polsce go nie upoważnił. Czy nie było to zdradą polskich narodowych interesów? Czy można uznać za dobrego polskiego patriotę polityka, który przyznał największe polskie odznaczenie Szewachowi Weissowi, zajadłemu żydowskiemu roszczeniowcy wobec Polski, skrajnemu faryzeuszowi i oszustowi. Weissowi, który niejednokrotnie publicznie wybielał rolę żydowskich katów w UB, mówiąc, że w UB było może 5- 6 Żydów. Czy można uznać za dobrego polskiego patriotę polityka, który obściskiwał się w Izraelu z największym izraelskim polakożercą – prezydentem Reuvenem Rivlinem. To ten polityk izraelski. który głosił w Knessecie w czasie wizyty Władysława. Bartoszewskiego w Izraelu w 2000 r., że Polacy są współodpowiedzialni za Holokaust Żydów, a w Polsce w telewizji TVN powiedział o Polakach: "Polacy to ochrzczony motłoch". Dodajmy: prezydent Rivlin jest strasznym głupolem, który parę lat temu podczas wizyty w Warszawie na otwarciu wystawy w Muzeum Historii Żydów pochwalił się, że jest w prostej linii potomkiem jednodniowego żydowskiego króla Polski, jakiegoś Srula (żydowska legenda w stylu opowieści o królu Ćwieczku, czy szewczyku Dratewce). Rivlin twierdził tam również, że Żydzi dali Polakom wielu wojskowych bohaterów. Świetnie wyszydził to red. Mirosław Kokoszkiewicz z „Warszawskiej Gazety” ( w tekście „O królu, Srulu i żydowskiej husarii”) pisząc, że to pewnie żydowskie chorągwie zmiażdżyły Krzyżaków pod Grunwaldem, żydowska husaria rozniosła Turków pod Wiedniem, a Zawisza Czarny był oczywiście śniadym. Czy można uznać za dobrego polskiego patriotę polityka, który przyjeżdża w lipcu 2016 r. do Kielc, by powtórzyć dawno już obalone oszczercze tezy komunistycznej propagandy PRL-owskiej o rzekomym pogromie Żydów przez Polaków w odniesieniu do zbrodni NKWD i UB? Zapytam, czy dobry patriota polski może sobie pozwolić na bezkrytyczne wysławianie Ludowego Wojska Polskiego w służbie komunistów i Sowietów, tak jak to zrobił prezydent A. Duda występując w kwietniu 2017 r. podczas uroczystości z okazji 72. rocznicy forsowania Odry przez 1. Armię Wojska Polskiego .Prezydent Andrzej Duda. powiedział wówczas „Moim obowiązkiem jako Zwierzchnika Sił Zbrojnych jest, by pochylić głowę i uklęknąć przy grobach tych, którzy przelali krew za ojczyznę. Chylimy czoło nad ich bohaterstwem, nad ich poświęceniem, nad ich dziełem, którego umiłowanym efektem jest wolna Polska (podkr.,-JRN) – Prezydent A. Duda podkreślał także, że „krew przelana za ojczyznę jest jedna, krwi przelanej za ojczyznę nie można dzielić i nie można dzielić tych, którzy za nią oddali życie”.). Przypomnijmy: to Ludowe Wojsko Polskie było od początku jego powstawania dowodzone przez sowieckich i żydowskich politruków, a od maja 1945 r. jego głównym zadaniem było zwalczanie wielotysięcznej armii polskich patriotów -„żołnierzy wyklętych”. Nic dziwnego, że członek kolegium IPN Sławomir Cenckiewicz, wybitny badacz historii PRL ostro skrytykował Dudę pisząc:„Nie rozumiem potrzeby pisania takich listów, nie akceptuję honorowania LWP i PRL, tej niezgodnej z prawdą historyczną nowomowy III RP o „wyznaczaniu zachodniego krańca naszego państwa” (to nie Stalin wyznaczył granice tylko LWP w ciężkim boju z Niemcami?) i różnych „żołnierskich drogach”… (czyli II Korpus Andersa czy podziemie niepodległościowe zwalczane dokładnie przez formacje LWP forsujące Odrę biły się o to samo?) Z szacunku do Głowy Państwa nic więcej nie napiszę!” Ten sam prezydent Duda, który tak bezrozumnie patronował wybielaniu roli Ludowego Wojska Polskiego, w lipcu tego roku odmówił przyjęcia patronatu nad uroczystymi społecznymi obchodami kolejnej rocznicy okrutnego ukraińskiego ludobójstwa na Polakach. Wywołało to ostre protesty takich działaczy kresowych jak ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, słynny pisarz kresowy Stanisław Srokowski, współautorka monumentalnego dzieła o ludobójstwie na Kresach Ewa Siemaszko, prezes Witold Listowski. KATOLICYZM DUDY W OGNIOWEJ PRÓBIE A. Duda wciąż występuje w roli arcyreligijnego „bohaterskiego” polityka, który zręcznie ratuje hostię przed upadkiem, zręcznie ratuje przewracający się obraz Matki Boskiej przed upadkiem. Zastanawia mnie, jak z tą jego tak mocno eksponowaną religijnością współgra fakt, ze nie wystąpił z publicznym potępieniem podłego bluźnierczego spektaklu „Klątwa” w Warszawie.? Zastanawia mnie niesamowicie fakt , jak to się stało, że Duda, ten domniemany „wielki katolik” , choć nagrodził Orderem Orła Białego żydowskiego wyłudzacza Szewacha Weissa, nie zdobył się na przyznanie tegoż wielkiego polskiego odznaczania największemu polskiemu bohaterowi drugiej wojny światowej – świętemu o. Maksymilianowi Kolbe. Przypuszczalnie bał się ostrej reprymendy ze strony swego teścia polakożercy J. Kornhausera, który pewnie uważa św..ojca Maksymiliana za antysemitę, jak robi dotąd wielu Żydów. A robią to wbrew jednoznacznym ustaleniom w czasie procesu beatyfikacyjnego, a potem kanonizacyjnego o. Kolbe. Jak to się stało, że Dudzie „gorącemu katolikowi” nie przeszkodziło w wybraniu S. Weissa na kawalera Orderu Orła Białego to, iż Weiss kiedyś brutalnie zaatakował Prymasa Polski kardynała Józefa Glempa. Zaatakował go za jego jakże słuszny postulat po Jedwabnem, żeby Żydzi też zdobyli się na przeproszenie Polaków za swoje zbrodnie wobec nich. Przypomnijmy tu, co stwierdził znakomity żydowski publicysta Jack Sack, autor świadomie przemilczanej w Polsce przez służalczych żurnalistów doskonałej książki „Oko za Oko” o zbrodniach S. Morela i innych żydowskich ubeków w Świętochłowicach (zabili wówczas ponad 1600 niewinnych Polaków i Niemców w ciągu niecałego roku). Uczciwy, szlachetny Żyd J. Sack w wywiadzie udzielonym polonijnemu „Tygodnikowi Polskiemu” w Australii ,apelował do Żydów, by przeprosili Polaków za swe zbrodnie. Na tak rzecz nigdy nie zdobyłby się tak służalczy wobec Żydów „nasz prezydent” A. Duda. Jak to się stało, że tak „gorliwy katolik” Duda nic nie zrobił w czasie rozmowy z żydowskim katolikożercą A. Foxmanem dla potępienia rozlicznych żydowskich akcji antychrześcijańskich w USA (m. in. niebywale chamskich napaści na papieża Pawła II ). Dlaczego „wielce katolicki” prezydent Duda wyraźnie promował skrajnego katolikożercę Aleksandra Smolara, prezesa sorosowskiej Fundacji Batorego? Dlaczego zaprosił tego socjologa, nie mającego nic wspólnego z badaniami historii na spotkanie historyków z prezydentem. Podczas tego spotkania socjolog Smolar „wyróżnił się” jako jedyny uczestnik spotkania atakiem na politykę historyczną PiS-u. Przypomnijmy, że Smolar wielokrotnie atakował Kościół katolicki w Polsce ( na łamach „Le Quotidien de Paris”), atakował Prymasa Polski Józefa Glempa, oskarżał Kościół o rzekome niszczenie demokracji w Polsce. (Por. szerzej: J. R. Nowak: „Czerwone dynastie”, Warszawa 2014, Dowiedziałem się z internetowej wypowiedzi red. Stanisława Michalkiewicza z 27 lipca 2017 r., że tegoż dnia Duda spotkał się z A. Smolarem. Ciekaw jestem, o czym pouczył Dudę Smolar, szef Fundacji Batorego, sterowanej przez arcywroga chrześcijaństwa George’ a Sorosa? Zapytajmy, dlaczego „wielce katolicki” prezydent A. Duda nawet nie odpowiedział na skierowany do niego list b. europosła z LPR Witolda Tomczaka, proszącego prezydenta o przerwanie przez ułaskawienie toczonej przeciw niemu od 11 lat nagonki policji i prokuratury za odrzucenie kamienia przygniatającego papieża Jana Pawła II w antykatolickiej pseudo rzeźbie. Bycie katolikiem nie oznacza tylko gorliwego eksponowania się w czasie udziału we Mszach Świętych. To oznacza bronienie wiary i wartości chrześcijańskich w trudnych sytuacjach, wobec przeciwników Kościoła. W takich sytuacjach jednak pan Duda woli być prezydentem – strusiem, zamiast „stanąć w prawdzie”. NIEJASNE MORALNE SPRAWY ANDRZEJA DUDY ZDRADA ANDRZEJA DUDY Prezydent Duda przez swe piękne, z patosem wypowiadane przemówienia, wyrobił sobie wśród milionów patriotycznych Polaków opinię prezydenta prostolinijnego i dbającego przede wszystkim o sprawy Polski. Niestety jest to z gruntu fałszywa opinia. W jego przypadku mamy bowiem do czynienia z udawaczem, daleko odbiegającym od głoszonych ideałów. Przytoczę w tym kontekście rozliczne przykłady dowodzące jak Duda arogancko łamał złożone przez niego przedwyborcze obietnice, wychwalał lub promował przeciwników patriotycznej Polski, cynicznie dążył do umacniania swej osobistej kariery kosztem czarnej niewdzięczności wobec tych, którzy go wcześniej protegowali, donosił na swego b. protektora Z. Ziobrę. Równocześnie zaś hodował podłemu skrajnemu kumoterstwu (sprawa nominacji A. Sabatowskiego). A przy tym po prostu lenił się i celebrował zamiast faktycznie mocno pracować w ramach swej prezydentury ( vide np. zaniedbanie włączenia się w prace przygotowawcze do reformy sądownictwa.) Będąc zaś miękkim plastelinowym charakterem, tym mocniej ulegał obcym PiS- owi wpływom z zewnątrz, począwszy od krakowskich kolesi ze swej pierwszej partii – Unii Wolności po Angelę Merkel. NIEWDZIĘCZNOŚĆ TO JEGO HOBBY Nie znający bliżej Dudy naiwnie zawierzyli w prostolinijność prezydenta. W rzeczywistości Duda jest w duchowym powinowactwie z ludźmi typu fredrowskiego Rejenta Milczka, czającego się po cichu, aby uderzyć w wybranej przez siebie chwili. Szczególnie podłą okazała się czarna niewdzięczność Dudy wobec polityków, którzy go wsparli w przeszłości, przyśpieszając jego karierę polityczną. Najbardziej antypatyczne były ataki Dudy na jego dawnego dobroczyńcę i kreatora – Ziobrę, który tak mocno przyśpieszył karierę polityczną mało znanego wówczas krakowskiego prawnika Dudy w 2005 r., mianując go wiceministrem sprawiedliwości. Michał Wójcik, szef działu polityka „Faktu” pisał: „A Duda? Faktycznie to Ziobro wprowadził go do polityki. Najpierw jako eksperta, potem wiceministra sprawiedliwości, wreszcie polecił go Kaczyńskiemu do Kancelarii Prezydenta”.( Por. M. Wójcik : Ziobro uderza w prezydenta. Wiemy dlaczego., „Fakt” 1 sierpnia 2017.). Wójcik przypomniał wypowiedź jednego ze znaczących posłów PiS, a później „Solidarnej Polski” Arkadiusza Mularczyka z września 2012 r.: „Dla mnie i Zbigniewa Ziobry postawa Andrzeja Dudy to olbrzymie rozczarowanie i zawód. Ten człowiek przez nas wszedł do polityki. Każdy dotychczasowy etap swojej kariery zawdzięczał mnie albo Zbyszkowi. Broniliśmy go, gdy Jarosław Kaczyński chciał go utrącić”. (Cyt. tamże) . Z kolei znakomity niezależny publicysta Witold Gadomski w rozmowie internetowej z Ewą Stankiewicz „Czym było weto prezydenta” (3 sierpnia2017 r.) przypomniał : „Ziobro przyprowadził Dudę do PiS-u. On był jego ojcem, jeśli chodzi o karierę”. Jeśli rozwiniemy to porównania Gadowskego o Ziobrze jako „ojcu” Dudy, to można powiedzieć, że w końcu niewdzięczny Duda posunął się wobec Ziobry do swoistego „ojcobójstwa”. Warto przypomnieć, że Duda już w 2014 r. popisał się niechlubnym atakiem na Z. Ziobro, mówiąc że dobry wynik indywidualny Ziobry w wyborach, to skutek tego, że wyborcy uważają go nadal za polityka PiS. Odpowiadając na ten atak Dudy, Ziobro powiedział: „Na posła Dudę oddawano głosy, bo sądzono, że jest jeszcze moim zastępcą w ministerstwie sprawiedliwości. On zawdzięcza swoje istnienie w polityce mnie i posłowi Mularczykowi, i zachowuje się bardzo nieładnie swoimi wypowiedziami o zdrajcach… To on sie zachował jak taki Judasz”. ( ( Por. tekst w iknternecie: Zbigniew Ziobro, Przyjaźń, która kończy się wojną. Andrzej Duda nie pierwszy raz zdradził Zbigniewa Ziobrę, 25 lipca 2017 oraz A. Gielewska : POMIĘDZY DUDĄ O PANIĄ PREMIER BETĄ SZYDŁO JEST DZISIAJ DZIKA WOJNA DROGI BEATY SZYDŁO I ANDRZEJA DUDY SIĘ ROZESZŁY Butny Duda potrafił zniechęcić do siebie nawet tak nie egoistyczną premier Beatę Szydło. zawsze gotową do pomocy dla innych. Osobę, która zrobiła tak wiele dla sukcesu jego kampanii prezydenckiej. Sam Duda przyznawał na temat B. Szydło podczas wieczoru wyborczego: „ Beata była wspaniałym, dobrym duchem tej kampanii”. A jak jest dzisiaj ? W najnowszym „Wprost” pisano : „ Między Szydło a Dudą jest dzisiaj dzika wojna – opowiada polityk partii rządzącej. – Szydło się rozczarowała do prezydenta, ale trudno jej się dziwić, skoro on zachowuje się jak rozhisteryzowana nastolatka (podkr. – JRN) i zaczął szkodzić naszej formacji. Zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o zgromadzeniach, czyli opowiedział się po stronie KOD i Obywateli RP. Zawetował ustawę o regionalnych izbach obrachunkowych, co jest ochroną interesów PSL. A teraz okazał się hamulcowym reformy sądownictwa”. (Por. Eliza Olczyk : Sąd ostateczny”, „Wprost” z 24 lipca 2017 r.); Z kolei red. Magdalena Rubaj komentowała : „Politycy PiS zgodnie przyznają, że z doskonałego teamu, który doprowadził partię do podwójnego zwycięstwa wyborczego, po roku nie zostało prawie nic. Drogi Beaty Szydło i Andrzeja Dudy sie rozeszły (…) Szefowa rządu jest rozczarowana, że prezydent ciągle chowa głowę w piasek – mówi nam, jeden z polityków. Z kolei otoczenie Dudy broni go, mówiąc, że zbytnia aktywność nie jest głowie państwa do niczego potrzebna.(…) Otoczenie szefowej rządu mocno narzekało także na Pałac Prezydencki z powodu powolnych prac nad pomocą dla frankowiczów. Wreszcie sprawa „Misiewiczów” i zerwanych negocjacji na zakup francuskich śmigłowców Caracal. To Szydło musiała gasić medialny pożar. A gdzie był prezydent Duda, zwierzchnik sił zbrojnych?! – ironizuje jeden z ministrów”. (Cyt. za: M. Rubaj: Wczoraj razem, dziś osobno”, „Fakt 27 października 2016 r.) Jak widać gros sporów między A. Dudą a B. Szydło wynika z uporczywego lenistwa A. Dudy i jego strusiowatego unikania trudniejszych problemów. Dodajmy do tego najnowszą, tak nagłośnioną już sprawę. Duda, składając dwa weta w sprawie sądownictwa podłożył nogę Jarosławowi Kaczyńskiemu i PiS-owi, bez których nigdy nie miałby żadnej, ale to żadnej, szansy na prezydenturę. Najbardziej nie znoszę samolubnych , niewdzięcznych facetów! No cóż – mam swoje zasady. Dlatego niewdzięcznika Dudę nie uważam dziś za mojego prezydenta. Tym bardziej, że oszukał w licznych sprawach Polaków. Kto mógł myśleć, że osoba wybrana przez miliony polskich patriotów okaże się tak stronniczo prożydowska kosztem prawdy o Polakach (choćby w przemówieniu w Kielcach w lipcu w 1946 r., w rozmowach o roszczeniach żydowskich z antyPolakiem i antykatolikiem Abrahamem Foxmanem, prezesem Ligi Antydyfamacyjnej, związanej z żydowską lożą masońską B'nai B'irth. .Przypomnijmy tu, że Foxman wystąpił w 2006 r. do UE, aby zamknęła Radio Maryja – wg. tekstu Stanisława Michalkiewicza: „Pełniący obowiązki stalinka”, Internet 4 września 2006 r.).. Muszę stwierdzić jednoznacznie: nie uważam za swego prezydenta niewdzięcznika, tak nielojalnego jak Duda wobec osób, które mu najwięcej pomogły w awansie życiowym. CZY DUDA DONOSIŁ NA ZIOBRĘ? Sprawdzenia wymagają powtarzające się informacje, głoszące, że Duda donosił na Ziobrę do Kaczyńskiego. Redaktorki „Gazety Wyborczej”: Agnieszka Kublik i Iwona Szpala podają informacje, że w pewnym momencie ,około 2008 r. Duda podpadł J. Kaczyńskiemu na tle konfliktu ze słynnym krakowskim prawnikiem Wassermannem. Piszą, że : „Wkracza też Lech Kaczyński – jest wściekły, że jego podwładny. uczestniczył w ataku na Jarosława. Chce wyrzucić Dudę z Prezydent wziął Dudę na dywanik. Andrzej wtedy obiecał, że będzie go informować, co się dzieje u Ziobry – ( JRN) – twierdzi ówczesny współpracownik Lecha Kaczyńskiego”. (Por. A. Kublik i I. Szpala : Ziobro i Duda – sojusznicy idą na wojnę, „Gazeta Wyborcza” 1 sierpnia 2017 r..) Jeśli okazałyby się prawdą powyższe stwierdzenia „Gazety Wyborczej”, to dowodziłoby niebywałego cynizmu Dudy, tego, że dla ratowania własnej skóry zgodził się donosić na swego dobroczyńcę Z. Ziobro. Czekam na oświadczenie w tej sprawie tak ważnej dla oceny postawy moralnej Dudy ze strony jego rzecznika. Jeśli bowiem sprawa donosów Dudy na Ziobrę potwierdzi się, zmuszony będę stwierdzić – nie jest moim prezydentem ktoś, kto był Judaszem i donosił na swego protektora i dobroczyńcę – Z. Ziobrę! Dodajmy, że Duda był na spotkaniach ziobrystów tuż przed momentem rozłamu, a potem doniósł na nich do władz PiS-u. CZY DUDA DOPROWADZIŁ DO UŁASKAWIENIE PRZESTĘPCY? Michnikowej „Gazecie Wyborczej” nigdy nie mogę uwierzyć do końca, bo od wielu lat traktuję ją jako potworną „gazetę kłamstw” Dlatego apeluję do otoczenia prezydenta A. Dudy, żeby natychmiast wypowiedzieli się co do informacji podanej w„„Gazecie Wyborczej” z 1 sierpnia 2017 r. i natychmiast sprostowali ją, jeśli jest fałszywa. O co chodzi ? Dwie dziennikarki „Gazety Wyborczej” Agnieszka Kublik i Iwona Szpala podają w tekście zatytułowanym : „Ziobro i Duda – sojusznicy idą na wojnę” szokującą informację o roli Dudy w ułaskawieniu Adama S., przestępczego wspólnika zięcia Lecha Kaczyńskiego – Marcina Dubienieckiego. Autorki piszą: „Jako prezydencki minister Duda dostaje sprawę ułaskawienia Adama S., wspólnika Marcina Dubienieckiego, zięcia Lecha Kaczyńskiego. Prośbę o łaskę Adam S. składa 5 lutego 200 r., a już 20 lutego Andrzej Duda prosi prokuratora generalnego o akta sprawy. Tempo jest niespotykane. 9 marca akta sądowe są już w Kancelarii Prezydenta. 9 czerwca Adam S. jest ułaskawiony. Trzy tygodnie wcześniej S. rzuca się w biznesy z Dubienieckim, zakładają spółkę. W tym przypadku ułaskawienie dotyczyło skazania S., który przez blisko osiem lat oszukiwał urząd skarbowy i Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wyłudził z PFRON ponad 120 tysięcy zł. , a skarb państwa stracił co najmniej 30 tys. zł.”. ( JRN). Sprawa ta rzuca wielki ceń na Andrzeja Dudę. Tym istotniejsze staje się wyjaśnienie przez prezydenta Dudę, czy informacje „Wyborczej” na temat roli Dudy w ułaskawieniu oszusta S. są zgodne z prawdą, czy też są tylko wymysłem „Wyborczej”? Czekamy na jak najszybsze wyjaśnienie? Wygląda bowiem na to, że działając na rzecz ułaskawienia A. S. Duda popełnił czyn amoralny. KRAKOWSKIE KUMOTERSTWO ANDRZEJA DUDY Czyli jak prezydent RP wstawił do KRRiT pozbawionego kompetencji fachowych obiboka, ale ojca byłej sympatii Kingi Dudy. 20 września 2016 r. w mediach zawrzało w związku z powołaniem przez A. Dudę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dziennikarza o poglądach liberalno-lewicowych, przyjaciela D. Tuska Andrzeja Sabatowskiego. Uczestnictwo w KRRiT ,to nie tylko udział w bardzo wpływowej instytucji, ale również świetna fucha pod względem materialnym – posada za prawie 13 tys. złotych i eleganckie auto .Serwis artykuł o Sabatowskim zatytułował „Podejrzana nominacja Dudy. Niedoszły teść Kingi dostał fuchę” i napisał, że choć „ze związku prezydenckiej córki” Kingi Dudy z synem Andrzeja Sabatowskiego Karolem „nic nie wyszło, ale jego tacie związek z prezydentem dał wiele”. Zdaniem tabloidu decyzja prezydenta o powołaniu Sabatowskiego do KRRiT „wzbudziła zdziwienie nawet w jego najbliższym otoczeniu, bo to mało znana postać”. dodał, że „Sabatowskiego świetnie poznali dziennikarze wyrzucani z pracy w dzienniku »Rzeczpospolita« po aferze z tekstem „o trotylu na wraku tupolewa”, bo Grzegorz Hajdarowicz „właśnie jego zatrudnił jako specjalnego pełnomocnika ds. dziennikarskiej etyki”. Za tekst „Trotyl na wraku tupolewa” pracę w 2012 roku stracił Cezary Gmyz, a potem za „niedopuszczalną krytykę” zarząd Presspubliki zwolnił Pawła Lisickiego, redaktora naczelnego i założyciela „Uważam Rze” – z którym odszedł prawie cały zespół tygodnika. (…) Sprawę komentowano też na Twitterze. „To nie jest »dobra zmiana« w KRRiT” – napisała np. Kamila Baranowska z „Do Rzeczy”. A Mariusz Staniszewski ‏(redaktor wyrzucony z „Rz” za „Trotyl”): „Hajdarowicz wyrzucał dziennikarzy z "Rz" wbrew wszelkim zasadom etyki. Nowy członek KRRiT nie protestował”.– Chodzi o to, że Andrzej Sabatowski to człowiek o innym kodzie wartości. Jego poglądy są bardziej lewicowo-liberalne – mówi osoba znająca sytuację na prawicy. – W Krajowej Radzie, która decyduje czy ukarać nadawcę za jakąś audycję, te różnice mają znaczenie”. Ostro skrytykowano decyzję Dudy w sprawie Sabatowskiego na łamach tygodnika „Do Rzeczy” (nr z 19 września 2016 r.), w którym znaleźli się dziennikarze wyrzuceni z „Rzeczpospolitej”. Dwaj z nich :Piotr Gociek i Cezary Gmyz w rubryce „Dwaj panowie G.” skrytykowali powołanie Andrzeja Sabatowskiego do KRRiT, pisząc : „Kiedy w 2012 r. niejaki Hajdabomber przechwycił »Rzepę« i wywalał z niej panów G., ich suwerena, Lisickiego Pawła, oraz resztę oryginalnego tygodnika »Uważam Rze«, Sabatowski został u Hajdabombera pełnomocnikiem ds. etyki dziennikarskiej. To były dobre czasy dla etyki”. Wielokrotnie bardzo ostro krytykował decyzję Dudy w sprawie awansu Sabatowskiego słynny niezależny publicysta Witold Gadowski, wywodzący się z Krakowa i świetnie znający ludzi z tamtych środowisk inteligenckich. Juz 15 września 2016 r. Gadowski pisał na blogu: „No i stało się, pierwsza niewytłumaczalna i zła decyzja prezydenta Andrzeja Dudy. Z wielką przykrością kreślę te słowa, ale milczeć się nie da. Prezydent Duda powołał w skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pana Andrzeja Sabatowskiego. To decyzja, która sprawiła że wielu krakowskich znawców mediów i artystów po prostu zamilkło ze zdumienia. Niestety znam środowisko telewizyjne dość dobrze stąd też i miałem okazję przyjrzeć się postaci pana Sabatowskiego. Niestety (po dwakroć) nic dobrego, ani o jego kwalifikacjach, ani też o postawie, nie potrafię powiedzieć. (…) Niestety (czwarty i ostatni raz) muszę przypomnieć kilka faktów, które pan Sabatowski skrupulatnie w swoim życiorysie ukrywa. Tak więc zaczynał jako wierny podwładny ubeka Władysława Machejka w „Życiu Literackim” (policzcie ile może mieć już wiosen). Kiedy z gazety wyrzucano, za poglądy, panią Elżbietę Morawiec odmówił podpisania listu protestacyjnego. W Trzeciej RP niezmiennie był związany z biznesmenami typu Andrzej Gocman i Kongres Liberalno Demokratyczny. Kandydował nawet – bez powodzenia – na posła z listy tej partii. O Donaldzie Tusku wyraża się per „mój serdeczny przyjaciel”, a ostatnio był specem do spraw etyki w „Rzeczpospolitej” należącej do jego bliskiego znajomego Grzegorza Hajdarowicza. Było to już oczywiście po wyrzuceniu z tego pisma – w myśl śmietnikowego porozumienia pomiędzy Grasiem i Hajdarowiczem – niezależnych dziennikarzy. W Krakowie pan Sabatowski znany jest z tego, że chętnie grywa w tenisa, nie przepracowuje się, dba o kontakty z wpływowymi i nie dba o resztę, nawet o pozory, a gdy pełnił funkcję w krakowskim ośrodku telewizyjnym (funkcja zyskana dzięki politycznym koneksjom z PO) fachowo czytał darmowe gazety i żadnego innego śladu po sobie i swojej sutej pensji nie zostawił. Pan Andrzej Sabatowski nie posiada żadnego znaczącego dorobku dziennikarskiego, ani fachowego, … jeśli chodzi o dziedzinę mediów. Ma jednak rozległe dokonania towarzyskie. I nagle takiego człowieka prezydent Andrzej Duda powołuje w skład KRRiTV! Dlaczego? Nie chciałbym, aby wyjaśnieniem tego faktu były jedynie „Pamiętniki z wakacji”, kiedy to państwo Sabatowscy spędzali wspólne wakacje w Toskanii wraz z prezydentem Dudą i jego rodziną. Nie chciałbym, aby tak prozaiczne było wyjaśnienie niespodziewanej i skandalicznej kariery pana Andrzeja Sabatowskiego. Piszę te słowa dlatego, że zwykle mówię głośno to, o czym inni mówią po cichu. A Kraków – który zna Sabatowskiego – wrze z oburzenia”. Kilka dni później red. Gadowski powrócił do swej krytyki decyzji prezydenta Dudy w sprawie nominacji Sabatowskiego w rozmowie z red Luizą Dołęgowską z „Frondy”. Już na wstępie rozmowy zaakcentował: „Powołanie pana Sabatowskiego w skład KRRiT, nie kryję, budzi moje głębokie zdumienie, ponieważ żaden dorobek pana Sabatowskiego nie kwalifikuje go do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, nie jest mi też znane żadne osiągnięcie dziennikarskie tego pana, ani tym bardziej wybitna fachowość w dziedzinie mediów”.Redaktorka z „Frondy” zapytała Gadowskiego :„Czy pan prezydent mógł nie wiedzieć o panu Sabatowskim, że był zatrudniony przez Grzegorza Hajdarowicza w ,,Rzeczpospolitej” w czasie, gdy wyrzucano stamtąd dziennikarzy?”. W odpowiedzi Gadowski stwierdził: „Jeżeli pan prezydent o tym nie wiedział, to świadczy o głębokiej niekompetencji jego kancelarii, a jeżeli wiedział i mimo to podjął taka decyzję, to chciałbym znać jej powód”. 3 sierpnia 2017 r. W. Gadowski w świetnej internetowej rozmowie z Ewą Stankiewicz kolejny raz odsłonił niezwykle negatywne cechy osobowości Sabatowskiego, tak niegodnie promowanego przez Dudę. Według Gadowskiego Sabatowski „ był człowiekiem bez żadnego dorobku, który zawsze korzystał z układów osobistych”. Czy jest jakiekolwiek wytłumaczenie podłego kumoterstwa Dudy wobec Sabatowskiego? Wymienione powyżej przykłady dowodzą, że prezydent RP A .Duda bez jakichkolwiek oporów wewnętrznych łamał podstawowe zasady moralne Nominacja Sabatowskiego dowiodła, że mianując na wysokie stanowiska Duda nie kieruje się żadnymi względami merytorycznymi, lecz zachowuje się jak pan na swym folwarku. Niech ci durnie, którzy wciąż panegirycznie wychwalają prezydenta Dudę wyjaśnią kulisy niebywałego awansu niedoszłego teścia córki Dudy. Ja nie chcę mieć prezydenta, który zachowuje się tak jak wójt z Wilkowyi na czele swojej kliki ! Zdominowanie otoczenia prezydenta Dudy przez ludzi z kręgów krakowskiej Unii Wolności. W poprzednim wpisie na blogu cytowałem już opinię krakowianina Jana Rokity na temat wielkich wpływów ludzi z krakowskiej Unii Wolności na prezydenta. Ostatnio dostaliśmy nowe jeszcze bardziej konkretne omówienie rozmiarów tych wpływów na prezydenta A. Dudę. Dokonał tego znakomity niezależny publicysta Witold Gadowski, przez wiele lat mieszkający w Krakowie i świetnie znający krakowskie środowiska polityczne oraz samego A. Dudę. W zasługującej na powszechną lekturę internetoweej rozmowie z red. Ewą Stankiewicz w dniu 3 sierpnia 2017 r. pt. „Czym było weto prezydenta”, Gadowski, oburzony tym wetem, postanowił maksymalnie odsłonić kulisy działań Dudy. Powiedział o zatrudnionych w prezydenckiej kancelarii A. Dudy licznych osobach z dawnej krakowskiej Unii Wolności. Należy do nich b. fotograf „Wyborczej” Marcin K., znany niegdyś z wyszydzania postaw patriotycznych. Inną nieciekawą postacią w tej kancelarii Dudy, decydującą o odznaczeniach (!!!), jest jeden z byłych założycieli ROAD, skrajnego lewicowego odłamu Unii Demokratycznej. Gadomski wspominał również o różnych innych postaciach dziś ulokowanych koło Dudy, a niegdyś znanych mu z „postaw antypatriotycznych.” Tłumacząc nagłą kapitulację Dudy wobec nacisków różnych środowisk w sprawie wet, Gadowski zauważył, że Duda „nigdy nie był wypróbowany w sytuacjach trudnych, kryzysowych, gdy trzeba było wykazać się hartem i umiejętnością walki”. .Konkludując swe refleksje o prezydencie Dudzie, Gadowski stwierdził,: „Lubię Dudę, ale bycie grzecznym i sympatycznym, to nie są jedyne kwalifikacje, których wymaga się od prezydenta’”. Z kolei red. E. Stankiewicz zwracając uwagę na przykłady rozmijania się Dudy z prawdą , akcentowała, że „trzeba mieć dystans do tego, co Duda mówi, a patrzeć na to, co robi”. ŚMIERĆ FRANKOWICZA Pierwsza ofiara śmiertelna odwlekania przez A. Dudę realizacji przedwyborczych obietnic, złożonych frankowiczom. Najnowszy tekst tygodnika „Warszawska Gazeta” (nr z 4 sierpnia 2017 r. ) przynosi szokujący artykuł Krystyny Górzyńskiej „Tekst dedykowany prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Śmierć frankowicza”. Artykuł informuje o samobójstwie popełnionym 20 lipca 2017 r. przez Romana Dańko, jedną z ofiar tzw. pseudolokat i kredytów frankowych Autorka artykułu K. Górzyńska p-0rzypomina, że samobójca – przedsiębiorca Ryszard Dańko „bardzo liczył na prezydenta A. Dudę i PiS. Był przekonany, że zarówno nowy prezydent, jak i zwycięska partia dotrzymają obietnic i szybko ( rozwiążą problemy ludzi uwikłanych w oszukańcze kredyty, tragiczne w skutkach dla dłużników”. Redaktorka przeciwstawia beznadziejny los frankowiczów w Polsce sytuacji na Węgrzech Orbana. Przypomina, że Orban wkrótce po objęciu rządów „oskarżył banki o jawne oszustwo – stosowanie kredytów walutowych w celach spekulacyjnych. Powiedział wprost: Nie pozwolimy, by hieny przejęły kontrolę nad naszym rynkiem nieruchomości. Natychmiast zamrożono kurs franka i wynegocjowano z bankami umowę korzystną dla kredytobiorców”. Przeciwstawiając tak korzystną dla zwykłych obywateli politykę Orbana kosztem banków red. Górzyńska zapytuje : „ A co u nas? Jak pokazuje przykład śp. Romana Dańki, co najwyżej można się zabić”. Takie są koszty złamania przez Dudę obietnic przedwyborczych. Przez inercję Dudy w tej sprawie stracono ponad 2 lata. Śmierć Dańko obciąża prezydenta Dudę. Ilu frankowiczów popełni jeszcze samobójstwo jako ofiary złamania przez Dudę obietnic przedwyborczych? Tyle, że takie postępowanie Dudy może prowadzić do utraty przez niego głosów 2 mln frankowiczy. Podobnie jak jego skandaliczne odrzucenie patronatu nad społecznymi obchodami rocznicy ludobójstwa ukraińskiego na Wołyniu, które może doprowadzić do utraty zaufania do obecnego prezydenta wśród 6-milionowej rzeszy Kresowiaków. Działania iście samobójcze. PREZYDENT NA USŁUGACH LOBBY BANKSTERÓW W „Naszym Dzienniku” (nr z 4 sierpnia 2017 r.) ukazał się wywiad „Odłożona egzekucja”, w sprawie kredytów frankowych, przeprowadzony przez Mariusza Kamienieckiego z politologiem posłem Ruchu Kukiz 15 Andrzejem Maciejewskim. Komentując najnowszą propozycję A. Dudy w sprawach kredytów frankowych Maciejewski stwierdza: „ Ta propozycja jest niczym innym jak kolejnym zasiłkiem socjalnym, a nie rozwiązaniem systemowym (…) Zapowiedzi Andrzeja Dudy z kampanii prezydenckiej, a przypomnę, że problem dotyczy ok. 2 milionów Polaków ( ), ludzi, którzy są związani kredytami tzw. frankowymi, oraz ich rodzin- były jednoznaczne. A mianowicie, ze należy od początku te kredyty udzielane przez banki traktować jako kredyty złotówkowe, a nie walutowe. I jako kredyty złotówkowe powinny być przez nich spłacane. Przecież ci kredytobiorcy na oczy nie widzieli franka, a do ręki dostali złotówki (…) Kandydujący na urząd prezydenta RP Andrzej Duda ocenił, że ten problem uda się rozwiązać. Kiedy jednak został wybrany na najwyższy urząd w państwie jak widać zmienił zdanie”. No cóż mięczak Duda całkowicie ulega presji lobby bankowego zamiast wsłuchać się w problemy 2 milionów zwykłych ludzi i realizować, to co im obiecał. A poza tym warto przypomnieć, że w gronie jego kilku doradców ekonomicznych jest aż dwóch doradców związanych z lobby bankowym, nie ma zaś żadnego przedsiębiorcy. Z kolei Jan Kamieniecki w „Gazecie Polskiej codziennie” z 4 sierpnia 2017 r. pisze, że prezydencka nowela ustawy o wsparciu kredytobiorców spotkała się z najbardziej krytyczną ocena ze strony frankowiczów. Według Kamienieckiego: „Skupiające frankowiczów stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu negatywnie oceniło projekt (prezydencki – JRN) Przypomniało, że prezydent dał bankom rok na dobrowolną restrukturyzację „pseudowalutowych kredytów”. Zdaniem SBB w tym czasie banki nie wykazały chęci do rozmów z klientami. Po upływie tego e or dyia dugi terminu miało nastąpić ustawowe zmuszenie banków do odwalutowania tych kredytów, ale do tej pory tego nie zrobiono”. A „mięczak” Duda nic nie zrobił dla przyciśnięcia banków w interesie 2 milionów frankowiczów ! Warto przypomnieć wcześniejsze uwagi redaktorek Elizy Olczyk i Joanny Misiołek w artykule „PiS w uścisku frankowiczów, „Wprost” z 30 października 2016 r. Autorki „Wprost” pisały „Z naszych informacji wynika, że szef PiS jest też zniecierpliwiony całą sytuacją. Po pierwsze, prace w Kancelarii Prezydenta nad rozwiązaniem dla tej grupy zbytnio się przeciągały, po drugie rezultat nie jest zadowalający dla kredytobiorców (…) Faktycznie frankowicze ze stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu nie kryją swej wściekłości na Kancelarię Prezydenta. W oficjalnym stanowisku napisali, że żądają zaprzestania procedowania nad tym projektem jako sprzecznym z polskim prawem i szkodliwym dla kredytobiorców (…)”. Parokrotnie krytykował zaniechania A. Dudy w sprawie kredytów frankowych redaktor „Warszawskiej Gazety” Piotr Lewandowski . I tak np. w tekście „Załatwione odmownie” („Warszawska Gazeta” z 21 października 2016 r.) Lewandowski pisał : „Idźmy dalej -sprawa łże -kredytów frankowych, którą podnosił w kampanii prezydent Duda. Po długich korowodach i groteskowych konsultacjach via Komisja Nadzoru Finansowego, przesyłająca do banków ankiety, w które te wpisały, co chciały, szacując swe rzekome „straty”, wysmażono ostatecznie w Kancelarii Prezydenta kadłubowy projekt, sprowadzający się do zwrotu przez banki części spreadów. Zwracałem już w innym miejscu uwagę, że prezydencki zespół ekspertów składa się w większości z ludzi powiązanych z branżą finansową, nie dziwi więc, ze efekt ich prac dość jednoznacznie odebrany został jako sukces bankowego lobby. Frankowiczom rzucono na odczepne żałosny ogryzek, w niczym nierozwiązujący istoty bankowego szalbierstwa, polegającego – przypomnijmy na oferowaniu pod nazwą „kredytu” toksycznego instrumentu pochodnego wysokiego ryzyka. A wszystko to w sytuacji, gdy kolejne kraje jakoś potrafiły uporać się z problemem -niedawno dokonała tego Rumunia, gdzie na ostatniej prostej są prace nad przewalutowaniem kredytów, i to po historycznym kursie”. A więc nawet Rumunia potrafi dużo lepiej rozwiązać problemy niż Duda, stając po stronie tysięcy oszukanych zwykłych ludzi, a nie banków. Wstyd, wielki wstyd panie Duda! W najświeższym artykule P. Lewandowski, pisząc o swych obawach przed ustępstwami prezydenta A. Dudy wobec nacisków „nadzwyczajnej kasty sędziowskiej”, stwierdził: „mam na świeżo w pamięci, co prezydent zrobił z zapowiadaną „ustawą frankową”. Po długich miesiącach i kolejnych coraz bardziej pokracznych projektach Kancelaria Prezydenta wypuściła kadłubkowego potworka, który i tak utknął w sejmowej komisji. Jeśli Duda nie miał jaj, by postawić się bandzie banksterskich lobbystów, to jak niby ma pójść na konfrontację z „nadzwyczajną kastą ludzi?”. (Por. P. Lewandowski : Między wojną a hańbą, „Warszawska Gazeta” z 28 lipca 2017). REZYDENT DUDA OSZUKAŁ FRANKOWICZÓW Polonijny działacz społeczny z nowego Jorku Witold Rosowski pisał: „Frankowiczów” według mnie Prezydent wierutnie oszukał, obiecując ukrócić kryminalne praktyki banków zdzierających skórę z ludzi zaciągających kredyty w walutach, a na koniec żadnej reformy ani prawa nie wprowadził, natomiast w zamian zwrócił się do banków z pytaniem, czy chcą ten proceder ukrócić ? To tak, jakby zapytać złodzieja, czy chce, aby zabrać mu łup ?”. (Por. W. Rosowski: Dlaczego prezydent Andrzej Duda będzie prezydentem jednej kadencji, „Warszawska Gazeta” 28 lipca 2017 r. ). SZKODY WYNIKŁE Z ZABLOKOWANIA PRZEZ A. DUDĘ ANEKSU DO RAPORTU Z WERYFIKACJI WSI Inna dziedzina. Aleksander Ścios pisał w internecie 21 marca 2017 r. w tekście zatytułowanym „Gra na wybudzonego” prezydenta: „Troska pana prezydenta o bezpieczeństwo Polaków (pojmowana w dość przedziwny sposób), ujawniła się tylko w jednym obszarze – utajnienia i całkowitego zamilczenia Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI. To z woli Andrzeja Dudy Polacy nie mogą się dowiedzieć – jak dalece gangrena „długiego ramienia Moskwy” przeżarła życie publiczne III RP. To obecny prezydent zdecydował, że wiedza o patologicznych więzach łączących polityków, biznesmenów i ludzi służb sowieckich, jest Polakom zbędna. Pisałem już dawno, że każdy dzień ukrywania tych informacji oznacza kontynuację mafijnych związków i pozbawia nas prawa do wiedzy kształtującej świadomość społeczną, a ten, kto nadal ukrywa Aneks wyrządza Polakom ogromną krzywdę i podtrzymuje patologiczne układy”. (Podkr. -JRN Przypomnijmy, że Antoni Macierewicz już 2 października 2015 roku, na spotkaniu z Polonią w Chicago zapowiadał,, że na publikację aneksu trzeba poczekać jeszcze kilka tygodni (w domyśle: do zmiany rządu). Tymczasem minęło już przeszło półtora roku od obietnicy Macierewicza w sprawie Aneksu, a Duda nadal blokuje jego publikację. Nasuwa się pytanie, czy blokując tak długo ujawnienie „Aneksu” Duda stara się usilnie bronić jakąś osobę czy osoby. PREZYDENT A. DUDA WRESZCIE CAŁKOWICIE SIĘ ODSŁONIŁ Przez długi czas, znając wspomniane fakty z działań i wypowiedzi A. Dudy w ostatnich dwóch latach nie mogłem się nadziwić, skąd wynika aż tak naiwna wiara w niego u wielu osób, a czasem nawet uwielbienie?! My Polacy zbyt łatwo dajemy się nabrać na pozory. A tu sprzyjał przecenianiu Dudy fakt, że zaczął swą prezydenturę po zdecydowanie najgłupszym prezydencie RP (nawet Kwaśniewski bił go o wiele długości ) bucowatym bul Komorowskim. W tym całym nieszczęściu – tak szkodliwym zawetowaniu dwóch ustaw o sądownictwie przez A .Dudę jest jedna dobra rzecz. Oto Duda sam wreszcie się zdemaskował, pokazał w całej krasie swoją małość, uległość wobec nacisków „krakówka” i tym podobnych środowisk, w tym byłych kompanów ze zdradzieckiej antypolskiej Unii Wolności. Odsłaniając się Duda pokazał, że łagodnie mówiąc – nie jest najmądrzejszym politykiem! Bo sam przesądził o stopniowym schyłku swej kariery politycznej. PREZYDENT A. DUDA ZAPŁACIŁ ZA ZDRADĘ Naród nie daruje wybranemu głosami milionów Polaków Dudzie jego obecnej zdrady. Wetując obie ustawy o sądownictwie, Duda liczył na zwiększenie swej popularności. Jest wręcz przeciwnie. W ciągu zaledwie kilku dni stracił niemal 5 proc. poparcia., Jak pisał MK w „SuperExpressie” z 29 lipca 2017 r. w tekście „Andrzej Duda stracił przez swoje weta”: „W porównaniu do poprzedniego badania zaufanie do niego (Dudy-JRN) spadło niemal o 5 wynosi 38,6 proc. Wygląda na to, że dwa weta nie przyniosły oczekiwanych przez Pałac Prezydencki rezultatów”. Takie straty w ciągu zaledwie kilku dni, to bardzo dużo. Prezydent Duda znalazł się wyraźnie na równi pochyłej. Oby tak dalej ! PS. Szanowni Państwo: W internecie od 28 lipca jest umieszczone nagranie rozmowy red. R. Mossakowskiego ze mną pt. „Minął tydzień. Zdrada Andrzeja Dudy”. (Można je znaleźć pod adresem: Osiągnęło ono w ciągu tygodnia niesamowicie dużą ilość wyświetleń – 58 374 (na chwilę obecną 59,751) i blisko 300 komentarzy. Ustosunkuję się do nich w następnym odcinku mego blogu, poświęconym kolejny raz zdradzie A. Dudy. Serdecznie dziękuję za tak duże zainteresowanie czytelnikom blogu i słuchaczom moich nagrań w Internecie. JR Nowak A teraz ogromnie smutna wiadomość. Dziś rano dobiegła mnie informacja o śmierci mego serdecznego przyjaciela i wspaniałego towarzysza walk z antypolonizmem prof. Bogusława Wolniewicza. Niestety ani telefon stacjonarny ani komórka zmarłego nie są czynne. Bardzo proszę o powiadomienie mnie, kiedy i gdzie odbędzie się pogrzeb tego wielkiego Polaka. Wszystkich zapraszam na ten pogrzeb. Niech stanie się on wielką manifestacją polskości! Prof. Jerzy Robert Nowak Źródło: Jerzy Robert Nowak – Oficjalny blog, 7 sierpnia 2017. Blog autorski prof. Jerzego Roberta Nowaka
List of journal articles on the topic '1946-1996'. Scholarly publications with full text pdf download. Related research topic ideas.
/ Fot. YouTube/ – W Polsce, a w efekcie i na całym świecie, gdzie rozjechali się Żydzi, niesiemy w sobie 1000 lat wspólnej historii, 1000 lat życia obok siebie i bardzo często razem poprzez małżeństwa, więzy krwi różnego rodzaju – mówił wczoraj prezydent Andrzej Duda podczas spotkania ze społecznością żydowską w Krakowie zorganizowanego w siedzibie Centrum Społeczności Żydowskiej (Jewish Community Centre of Krakow). Głowie państwa towarzyszyła małżonka, Agata Kornhauser-Duda. Jej ojciec, a teść prezydenta to Julian Kornhauser – poeta, prozaik, krytyk literacki pochodzenia żydowskiego. Jest autorem paszkwilanckiego wiersza oskarżającego Polaków o sprawstwo pogromu kieleckiego z 1946 r. zorganizowanego przez komunistyczne służby bezpieczeństwa pt. „Wiersz o zabiciu doktora Kahane”. Czytaj także: Polska delegacja rządowa pojedzie do Izraela, czyli stawiania na dialog ciąg dalszy… – Nikt w Polsce nie wie, ile tak naprawdę ma w sobie krwi żydowskiej. Na pytanie, czy Żydzi mają w Polsce przyszłość, odpowiadam: mają, bo są. I to jest dla mnie absolutnie oczywiste – dodał Andrzej Duda. Wiersz o zabiciu doktora Kahane A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie, żeby pana swego, Seweryna Kahane, zabiliście, chłopi, kamieniami, sztachetami! Boże że go pożałuj i wszech synów Dawidowych iże tako marnie zeszli od nierównia swojego! Chciałci i jego bracia miła królowi służyć swą chorągiew mieć, ale żołnierze dali go zabić. Żołnierze, milicjanci, kieleccy rodzice świętości nie mieli, bezbronne dzieci zatłukli! Zabiwszy, ulicami powlekli, bić Żydów krzyczeli, Polacy, kielczanie jako psy kłamacze. Okrutność śmierci poznali, szkarady posłuchali, krwią splamili przyjacioły, na bruk ich wyrzucili. Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku drży, gdy dzielni chłopcy z orzełkami na czapkach dobijają dziewczynki żydowskie, rurkami, na odlew.
Represje w okresie PRL-u. Tom poezji „Zabójstwo” z 1973 roku Juliana Kornhausera, który zawierał wiersze odrzucone przez cenzurę, był jednym z pierwszych polskich samizdatów [14].
Myśl Polska której redaktorem naczelnym jest Jan Engelgard w związku z przewrotem na Ukrainie opublikowała artykuł syjonisty żydowskiego Dawida Adelmana. Ja też jestem przeciwko Juncie Kijowskiej ale nie każdy kto ją krytykuje jest przez mnie uznawany za autorytet i przyjaciela tak jest i w tym przypadku bo Adelman to syjonista i nie obchodzi mnie jego opinia i jemu że teksty takich osobników należy drukować tylko po to by pokazywać że to czarne charaktery i nie należy robić autorytetów ani politycznych ani moralnych. Piszący po rosyjsku izraelski autor Dawid Adelman zastanawia się – dlaczego żydowscy liberałowie (i nie tylko żydowscy), walczący o swoje ideały na całym świecie, piętnujący ksenofobię, antysemityzm, nacjonalizm i walczący o prawa kobiet, mniejszości seksualnych itp. – w przypadku Ukrainy tolerują to, co gdzie indziej zwalczają. Dlaczego są skłonni krzyczeć razem z banderowcami „Sława Ukarini…”. Oto co pisze o tym Adelman: Gdy liberalizm, w imię zaspokojenia bieżących potrzeb, gotów jest sprzymierzyć się z różnymi obrzydliwymi indywiduami, które na ogół nie zgadzają się z liberalną agendą, inaczej jak „liberalizmem zastosowanym [użytym, wykorzystanym] do podłości” nazwać go nie można. W twórczości Sałtykowa-Szczedrina jest taka bajka pod tytułem „Liberał”. Napisana 130 lat temu, nadal nie straciła na aktualności. Zwłaszcza, gdy chodzi o liberałów szczególnego rodzaju. Przypomnę, że bohater bajki – to liberał, który ponadto jest taki szczery, że jeszcze nikt nawet słowa nie wymówi, a on już na całe gardło wrzeszczy: „Ach, panowie, panowie, co wy robicie! Przecież sami siebie doprowadzacie do zguby!” I ten liberał owładnięty jest szlachetnymi, namiętnymi i wzniosłymi ideami, ale nigdy i niczego nie domagał się za wszelką cenę, zawsze ograniczał się do „o ile to tylko możliwe”. Potem jego liberalizm został zredukowany do „choćby cokolwiek", a następnie zszedł do poziomu „liberalizmu upodlonego” [„liberalizmu zastosowanego [użytego, wykorzystanego] do podłości”. Gdy liberalizm, w imię zaspokojenia bieżących praktycznych potrzeb, gotów jest sprzymierzyć się z różnymi obrzydliwymi indywiduami, które na ogół nie zgadzają się z liberalną agendą, inaczej jak "liberalizmem zastosowanym [użytym, wykorzystanym] do podłości" nazwać go nie można. Dziękuję Michaiłowi Jewgorowiczowi za precyzyjną definicję. Na jakie rzeczy [podłości] liberałowie są gotowi zamknąć oczy, jeśli chodzi o rząd wyłoniony przez zwycięski Majdan? Przyjrzyjmy się głównym punktom ideologii liberalnej. O stosunku do nacjonalizmu, ksenofobii, antysemityzmu – tu nawet nie ma potrzeby mówić. Niektórzy izraelscy rosyjsko-języczni lewicowcy, którzy nie lubią żadnego nacjonalizmu, którzy nawet ultraprawicową [izraelską organizację] „Szałom Achszaw” ("Pokój Teraz") gotowi są zaliczać do złych etnicznych pająków na maskaradzie liberalnych motyli, jednocześnie z uwielbieniem odnoszą się do ukraińskiego nacjonalizmu i wykrzykują hasła banderowskie pod ukraińską ambasadą. Nie wspominam także o rewizji skutków II wojny światowej, o usprawiedliwianiu nazistowskich zbrodniarzy i gloryfikacji ich służalców. Spójrzmy na inne punkty liberalnego zbioru zasad. Wielokulturowość. Z jakiegoś powodu liberałowie, którzy gotowi są bronić praw językowych mniejszości narodowych na całym świecie, odmawiają jakichkolwiek praw rosyjsko-języcznej ludności Ukrainy. Liberalna gospodarka. Reżim Janukowycza był, oczywiście, oligarchiczny. Ale w porównaniu do tego, co wydarzyło się teraz, gdy na Ukrainie ostatecznie odrzucono wszelkie normy cywilizowanej działalności gospodarczej, nawet Wiktor Janukowycz wygląda jak sam Adam Smith. Oligarchowie. Na samym początku ostatniej ukraińskiej rewolucji liberałowie wspierający Majdan tłumaczyli swoje poparcie faktem, że reżim Janukowycza jest oligarchiczny – mówiono, że wszyscy oligarchowie stoją murem za Janukowyczem. Sądząc ze wszystkiego, co zaszło, to twierdze okazało się fałszywe: w szczególności kanały telewizyjne należące do oligarchów popierały Majdan. Ale nie o to chodzi, nie w tym sedno sprawy. Interesujące jest coś innego: dlaczego dziś, gdy Ukraina przekształciła się w oligokrację, gdy oligarchowie otrzymują nominacje na gubernatorów obwodów [województw), gdy król czekolady [Poroszenko] ma największą szansę zostać następnym prezydentem... Dlaczego ci sami liberałowie, którzy tak jakby byli przeciwko oligarchom, nie zmieniają swego stanowiska? Prawo do własności prywatnej, (święte?!) prawo własności. Nie tylko opozycjoniści, ale także przedstawiciele partii "Batkiwszczyna" i "UDAR" mówią, że sotnie [oddziały zbrojne aktywistów Euro-Majdanu] Majdanu dziś są wykorzystywane do wrogich przejęć i dzielenia [bezprawnego] cudzej własności. Prawa kobiet. Obecny wicepremier Aleksander Sycz, ze skrajnie prawicowej "Swobody", jest znany z projektu ustawy, zgodnie z którym aborcja powinna być zakazana, nawet w przypadku gwałtu. Aleksander Sycz twierdził, że domniemanego gwałtu "nie można udowodnić", a kobieta "powinna prowadzić taki styl życia, który nie będzie grozić jej prawdopodobnym gwałtem. W szczególności nie powinna pić alkoholu w wątpliwym towarzystwie". Dlaczego liberalne feministki, które są znane ze swojej traktowanej bardzo serio bezkompromisowości, w żaden sposób nie reagują na wypowiedzi takich przedstawicieli ukraińskiego rządu? Homofobia. Pełniący obowiązki prezydenta Aleksander Turczynow (jest on jednoczesnie kaznodzieją Baptystów) jest znany ze swoich wypowiedzi przeciwko społeczności LGBT. [gejom i lesbijkom, mówiąc w skrócie]. "Jeśli człowiek ma normalne poglądy, można zawiesić na nim etykietkę konserwatysty. A tych, którzy używają narkotyków lub są zwolennikami sodomii, nazywa się ludźmi postępowymi. Jednak wszystko to jest perwersja [zboczenie]" – mówił Turczynow w 2007 roku. I od tego czasu jego poglądy nie zmieniły się. A za poprzednie wypowiedzi nie przeprosił. Partia Tiahniyboka "Swoboda" wchodzi w skład rządu i koalicji rządzącej. Ale jeden z posłów tej partii w parlamencie, Jurij Sirotiuk, w 2012 r. nazwał pierwszą paradę gejów w Kijowie "aktem agresji przeciwko Ukrainie". "Niedawna fala przemocy wobec ukraińskich homoseksualistów pokazała, jak trudna stała się sytuacja dla działaczy LGBT na Ukrainie. W styczniu i lutym skrajnie prawicowi rewolucyjni bojownicy pięć razy zaatakowali słynny klub gejowski. Jego właściciele nie chcieli nagłośnienia tej histori w przestrzeni publicznej, obawiając się kolejnych ataków, oskarżeń o "brak patriotyzmu" i przynależności do obozu "kremlowskich prowokatorów". Więc po prostu zamknęli swój lokal. Znajdujących się w pobliżu modnych sklepów nikt nie tknął nawet palcem" – pisze Maksym Eristawi w “The New Republic”. Nasi liberałowie znani są ze swojej ostrej krytyki rosyjskiej homofobii. Ale z jakiejś przyczyny o wiele bardziej przerażający wzrost homofobii na Ukrainie ich nie niepokoi. Mógłbym wymienić jeszcze o wiele więcej elementów ideologii liberalnej, które zostały sprzedane przez część liberałów w celu wspierania nowych władz ukraińskich. Ale znacznie straszniejsze jest to, co się stało tutaj [w Izraelu] z ich liberalizmem. Nagle okazało się, że liczni rosyjsko-języczni liberałowie Izraela, którzy przez wiele lat krytykowali media pracujące w języku rosyjskim za brak wolności słowa, brak pluralizmu, brak tolerancji dla opinii innych... sami są absolutnie totalitarni i nietolerancyjni. Piszą donosy, jeśli któryś z autorów, nawet nie w oficjalnych mediach, lecz w Facebook lub LiveJournal wyraża stanowisko odmienne od ich "Hura!" i "Niech żyje!". Oni żądają cenzury i zwolnień [inaczej myślących] z pracy. Wszędzie wyszukają szpiegów i namiętnie demaskują ich w słownych potyczkach toczonych w internetowych sieciach społecznych. Wszystko to odbywa się w ramach walki z tyranią Putina? Ależ tego typu izraelscy liberałowie są gorsi od Putina. Putin utrzymał istnienie prasy opozycyjnej. Przynajmniej niektóre media [opozycyjne]: "Deszcz", "Nowa Gazeta", "Echo Moskwy" – istnieją ("Echo", w ogólności, egzystuje za pieniądze Gazpromu). Pozostawił, chociaż mógłby zamknąć. A ci towarzysze, sądząc po zachowaniu się w stosunku do kwestii ukraińskiej, gdyby mieli władzę – zamknęliby jakąkolwiek możliwość wyrażenia opinii odmiennych od ich własnych. Dawid Adelman Tłumaczenie: W. Tokarczuk Dawid Adelman urodził się w 1968 roku w Mołdawii. W 1996 roku wyemigrował do Izraela z Uzbekistanu. Przed repatriacją był wykładowcą akademickim w szkole, Instytucie Kształcenia Nauczycieli na uniwersytecie państwowym w mieście Buchara. Od 1998 roku pracuje w dziedzinie technologii politycznych. Jeden z założycieli i liderów "Leadership 2000" (1998-2001) – seminariów treningu rozwoju umiejętności przywódczych. W latach 1999 i 2001 pracował w sztabie wyborczym Ehuda Baraka. W latach 2000-2003 pracował w organizacji obrony praw człowieka "Yadid", zajmował się demaskowanem oszustw, świadczeniem pomocy prawnej na rzecz ludności i promowaniem socjalnych projektów prawnych. W 2003 roku współpracował z wyborczym sztabem Ariela Szarona. W latach 2004-2005 był parlamentarnym asystentem i doradcą przewodniczącego partii "Alia" Michaela Nudelmana. W latach 2005-2008 zajmował stanowisko sekretarza prasowego partii "Kadima". W charakterze konsultanta politycznego i lobbysty pracował w kampanii wyborczej na Ukrainie i w innych byłych republikach radzieckich, świadczył usługi doradcze na rzecz podmiotów politycznych i gospodarczych w Stanach Zjednoczonych, Francji i RPA. Jest jednym z najbardziej popularnych blogów piszących w języku rosyjskim w Izraelu. Za walkę z korupcją otrzymał nagrodę organizacji obrony praw człowieka OMEC. za:Myśl Polska
  1. Ցиջሬսէպθτ τጦнаки ሴщεգ
    1. Ղыսυчխπиቦը ωзуж
    2. О бя
  2. Ֆሳዡ ևሻωвቯпрխጭ иφо
    1. Уջяцет нтαзайοт осебυчуዖεξ ψէվዑτխ
    2. Изαпс у
    3. Сεфепсոш звըпраցሶς
  3. Еγабιտաሩυ псуዉևвр
  4. Пручунуср фиփοχупр
    1. Оլеνቼ ηևвсаճա поዚըጳоферο τολխքէηеր
    2. Ψከвсиц պθγослθзю
. 186 125 556 250 612 126 210 196

julian kornhauser wiersz o zabiciu doktora kahane